Wiele z nas, wierzących w Proroctwa Biblijne oraz współcześne, zadaje sobie takie pytanie. Zresztą pod tym względem nie różnimy się za bardzo od pierwszych chrześcijan. Odpowiedzieć na to pytanie trudno, ale jest to możliwe.
Po pierwsze, wiele proroctw już się spełniło. Według szacunku protestantów (którzy z reguły studiują i znają Biblię lepiej niż katolicy i prawosławni, bo mają o wiele mniej innego do czytania i studiowania) z Biblijnych proroctw już kilka lat temu spełniło się ok. 80% (przykład). To wcale nie jest tak mało. Reszta ma się spełnić w najbliższych latach (na pewno – za życia naszego pokolenia), oprócz jakiegoś „odsetka”, mającego się spełnić po Tysiącletnim Królestwie Chrystusa na Ziemi, więc dopiero za ponad 1 000 lat. Spełniło się również wiele ze współczesnych proroctw, np. o II Wojnie Światowej, Papieżu Polaku, abdykacji Papieża Benedykta oraz wiele innych.
Po drugie, część proroctw katastrofalnych została odwołana. Np. jedna z 10 Tajemnic Medjugorskich, przepowiednia Żywego Płomienia o najadzie Rosji na Polskę w 1996 roku, słynne proroctwo KS. Stefano Gobbiego o 2 000 roku oraz inne, mniej znane. I to właśnie dla wielu stało zgorszeniem – przestali wierzyć tym prorokom. Ale odwołane (lub opóźnione) one zostały właśnie dlatego, że w swoim czasie wystarczająco dużo ludzi w nie uwierzyło i się zaangażowało (modlitwy i ekspiacja), dzięki czemu stało się to możliwe. Np. wielu księży na całym świecie w końcu ubiegłego wieku uwierzyło ks. Gobbiemu i czekało codziennie na „Koniec Świata” , ale po 2000 roku, kiedy „nic się nie stało”, odeszło od niego i przestało mu wierzyć, zaś co by z nami teraz było, gdyby nie ich ówczesne zaangażowanie? Według takiej logiki Prorok Jonasz też nie był od Boga? No przecież, kara została odwołana, ponieważ mieszkańcy Niniwy mu uwierzyli. Tak naprawdę – opóźniona: Niniwa jednak została zburzona i jakoś na współczesnych mapach dawno jej nie widać. Nadal nie jest jeszcze za późno coś złego odwołać, opóźnić lub przynajmniej złagodzić, bo całego zła i wszystkich kar już nie da się powstrzymać na pewno.
Niestety, zostały również odwołane niektóre dobre proroctwa: dużo zmarnowali i stracili np. Polska i Rosja. Już teraz mogliby być potęgami tak duchownymi jak i gospodarczymi, ale zmarnowali swe szanse po otrzymaniu wolności od komunizmu. Nie wszystko jest stracone, ale cena będzie zapłacona o wiele większa i krwawsza.
Po trzecie, wszystko, co zostało przepowiedziane przez prawdziwych Bożych proroków wszystkich czasów, a nie zostało odwołane – na pewno spełni się w swoim czasie, już niebawem. Chociaż nie koniecznie dokładnie tak, jak to opisują poszczególne proroctwa. Ale w jakim czasie, kiedy? Dokładnie nie wie tego nikt: ani Anioly, ani Syn, lecz tylko Sam Bóg Ojciec. Dlaczego? Nie da się tego wytłumaczyć do końca, ale jedna uwaga pomoże trochę to wyjaśnić. Każdy, kto coś robił (w pracy, w domu, na uczelni) dobrze wie, że są zadania, które trzeba wypełnić na konkretny termin. Ale również jest wiele zadań, które trzeba wypełnić oczywiście jak najszybciej, ale i jak najlepiej, zaś konkretny termin nie ma większego znaczenia: trzeba to zrobić i już. Tym bardziej, że często zależy to nie tylko od samego wykonawcy, ale również od innych ludzi oraz zasobów. Nieraz musimy na kogoś lub na coś czekać. Jednak sumienna osoba wcześniej czy później zawsze zrobi wszystko, co należy.
Podobnie może być z planami Boga, podanymi przede wszystkim w Biblii, zaś następnie rozwiniętymi u późniejszych przekaźników Jego Świętego Słowa. Oczywiście że jest On Wszechmogący i może zrobić co chce i kiedy chce, na nikogo nie musi czekać i „zasobów” Mu nigdy nie brakuje. Ale jest On również Bogiem Miłującym i dał nam wolną wolę, której nigdy u nas nie zabiera. Nawet w tym wypadku, kiedy my dobrowolnie z powrotem Mu ją ofiarujemy, do czego On nas bardzo zachęca dla naszego dobra. Tak więc On niejako czeka na nas, nasze decyzje i nasz rozwój duchowy. Przecież nawet każdy najbardziej zaangażowany i gorliwy wśród nas nie zawsze do końca i w każdym wypadku wypełnia Jego Świętą Wolę. Odmówi Różaniec/Koronkę/Krucjatę/Nowennę lub nie odmówi, uczestniczy we Mszy Świętej/nabożeństwie lub nie – wszystko to może odpowiednio przyspieszyć lub opóźnić nadejście czegoś, co i tak nastąpi, o ile ma nastąpić, niezależnie od nas.
W sprawie Ostrzeżenia, na które ostatnio tak niecierpliwie czekamy, można podać taki wykres:
Tj. nie może ono nastąpić ani za wcześnie, bo będzie za mało zbawionych, ani za późno, bo znów będzie za mało. Inna sprawa, że konkretną datę zna tylko Ojciec, aczkolwiek zależy ona również od naszego zaangażowania, przy czym – każdego jednego z nas. Dotyczy to nie tylko Ostrzeżenia, ale również innych zapowiedzianych wydarzeń.
Często w proroctwach pada liczba zbawionych/zgubionych (straconych) ludzi ok. 3-4 mld. Traktować można to w ten sposób, że ok. 3 mld na pewno się zbawi i przeżyje (po Ostrzeżeniu i nawróceniu, oczywiście), ok. 3 mld zginą, bo albo nie nawrócą się wcale, albo znów odstąpią (nie wszyscy z nich pójdą do piekła, bardzo dużo, doznawszy tzw. Łaski agonalnej – do czyśćca, który zostanie „przepełniony aż po brzegi”). Los pozostałego ok. 1 mld zależy od naszego zaangażowania i wysiłku (modlitw, postów, ekspiacji, rozpowszechnienia informacji). Stawka więc nie jest taka mała, tym bardziej, że nawet „gwarantowane zbawienie„ 3 mld będzie możliwe właśnie dzięki zaangażowaniu garstki wiernych, tzw. „Armii Reszty Kościoła” w ponad 200 krajach.