Następnym i bardzo ważnym krokiem (opisanym we wcześniejszych Przekazach) jest oddanie w Niewolę Miłości innych ludzi w ich imieniu. Co prawda, skutki takiego „oddania” będą nie takie same, jak oddanie osobiste, więc taka „oddana” osoba w przyszłości – o ile zechce, oczywiście – będzie musiała ten Akt zrobić osobiście. Niemniej jednak, na pewno to gwarantuje danej osobie, że nie trafi do piekła, lecz w najgorszym wypadku tylko do czyśćca – a to zasadnicza różnica. Nawróci się więc kiedyś za życia (najprawdopodobniej podczas Wielkiego Ostrzeżenia) lub dostanie tzw. „łaskę agonalną” (jeżeli umrze wcześniej). W każdym razie warto „oddawać” innych ludzi, ale oczywiście dopiero po własnym „oddaniu”. Tu akurat mogę dać kilka rad i praktycznych wskazówek, bazujących na własnym doświadczeniu oraz doświadczeniu innych znanych mi Bożych Niewolników, ale też opartych na Słowach Boga, zawartych we wcześniejszych Przekazach.
W przypadku „oddania” innych osób obowiązkowym warunkiem jest klęcząca postawa przed wystawionym Najświętszym Sakramentem (a nie np. Tabernakulum). Odległość nie ma znaczenia, ale ma być widoczny i na żywo (nie online). Przede wszystkim trzeba „oddać”, oczywiście, swoich bliskich – krewnych, przyjaciół itp. Można to robić z pamięci – przecież nikogo z nich raczej nie zapomnimy i nie pominiemy. Następnym logicznym krokiem może być rozszerzenie tego kręgu o kolegów z pracy, studiów, szkoły, przedszkola, nauczycieli, wykładowców, pracodawców (w tym dawnych) itp., a także kapłanów swojej parafii (oraz innych znajomych kapłanów i sióstr zakonnych). W tym przypadku lepiej zrobić wcześniej listę (papierową lub elektroniczną dla smartfona), ponieważ łatwo o kimś zapomnieć, a byłoby szkoda – stawką jest wieczne zbawienie człowieka. Bardzo ważne jest włączyć do tej listy wszystkich swoich wrogów i krzywdzicieli (a także skrzywdzonych przez nas) – to już pochodzi nie z Przekazów, lecz Ewangelii: „...Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie… (Mt 5, 44-45). Następnie można „oddać” wszystkich bezpośrednio z książki telefonicznej oraz znajomych z FB. Ale przed tym zalecam wyłączyć wyświetlenie obrazków w telefonie: po pierwsze, szybciej się ładuje strona; po drugie, ktoś obok może zobaczyć na naszym telefonie obrazki (a widać je z daleka) i pomyśleć, że się „bawimy” podczas Adoracji, a nawet zwrócić uwagę.
Bardzo ważne jest to, że „oddawać” można nie tylko znajomych. Tu możliwości są praktycznie nieograniczone. Realna granica to tylko nasza wyobraźnia, chęć ratowania innych oraz możliwości czasowe (bo sporządzanie list oraz Adoracja są dość czasochłonne). Można na początek poświęcić np. swoją ulubioną drużynę piłkarską (imiennie, oczywiście) oraz ulubiony zespół muzyczny, obsadę ulubionego filmu czy serialu, działaczy społecznych idei bliskich naszemu sercu, zwłaszcza lokalnych, mniej znanych. Dalej zaś ogromne możliwości daje Internet – czasem są tam gotowe listy (krótsze czy dłuższe), czasem trzeba te imiona wyszukiwać pojedynczo i kopiować (np. do Word lub Excel). Linki do gotowych list internetowych można wysyłać samemu sobie na mail i następnie otwierać na Adoracji – ale znów w przeglądarce z wyłączonym wyświetleniem obrazków, zaś pliki (PDF, Word, Excel, PNG itp.) trzeba najpierw załadować na telefon (lub otwierać bezpośrednio np. za pośrednictwem dysku w chmurze). Na początku, oczywiście, mogą być trudności techniczne, więc warto skorzystać z porad i pomocy kogoś, kto na tym się zna, a dalej już pójdzie łatwo. Co prawda, przy wyłączonym wyświetlaniu obrazków nie uda się odczytać nazwisk, które są częścią obrazka, a nie tekstem (a czasem tak się zdarza). W takim przypadku trzeba będzie przepisać je ręcznie, ponieważ skopiować ich też się nie da, lub najpierw zapisać w formacie graficznym (np. PNG lub JPG) i załadować na telefon. Zaleca się więc najpierw – jeszcze w domu na komputerze lub laptopie – sprawdzić, czy tekst z nazwiskami na obrazkach da się skopiować (nawet jeśli nie zamierzamy go kopiować, lecz od razu wyświetlać na Adoracji), bo jeśli się nie da, nie warto podawać link do tej strony, bo i tak nic tam nie zobaczymy, lecz od razu przepisać ręcznie (do listy w Word lub Excel, albo inny odpowiedni podręczny program – nie jest to istotne). Dodam jeszcze, że istnieją takie programy jak OCR, służące do odczytu tekstu z grafik, w tym skanowanych dokumentów. Są dostępne online, bez konieczności pobierania plików instalacyjnych lub wersji portable.
Na gotowej liście ma być zwykle imię i nazwisko (tytuły – ks., dr, mgr, lek, płk itp. – mogą być, ale nie obowiązkowo), lub samo imię czy nazwisko (o ile tylko ono podano), lub nawet Nick (o ile nic więcej nie wiadomo) – Pan Bóg wie, o kogo chodzi, i na pewno przyjmie taką osobę. W trakcie Adoracji – po krótkiej wstępnej modlitwie (swoimi słowami) – przy wymienieniu imienia używamy mianownik, a nie dopełniacz: mniej gramatycznie prawidłowo, ale łatwiej i szybciej (a spróbuj odmień jakiegoś Chińczyka czy Hindusa). Zupełnie wystarczy wymienić samo imię (bez nazwiska) – to znacznie skraca czas, co bardzo istotne w przypadku długich list. W przypadku podwójnego imienia wystarczy wymienić jedno – obojętnie które (to samo dotyczy nazwisk, kiedy brak imienia).
„Oddawać” można nie tylko żywych, lecz także umarłych (lub o kim nie wiemy, czy żyje, czy już nie). Pomoże to znacznie z pewnością tym, którzy się znajdują w czyśćcu: dla niektórych to może być ostatnia kropla, po której trafią do Nieba i wtedy będą już sami za nas się modlić, albo przynajmniej trafią na wyższy – lżejszy poziom, zaś w odniesieniu do dusz tych, którzy znajdują się już w Niebie lub piekle, ta modlitwa nie jest potrzebna, ale na pewno nie zostanie zmarnowana, ponieważ Matka Boża ma uprawnienie do przekierowania takiej modlitwy do kogoś innego – kto jeszcze żyje lub jest w czyśćcu. Myślę, że z reguły będzie to osoba bliska tej osobie, za którą „bezskutecznie” się modlimy. Zresztą, tak jest w przypadku każdej modlitwy „wstawienniczej”. Tak samo się dzieje, kiedy jakaś osoba już wcześniej została „oddana” przez kogoś innego lub nas (bo nieraz te same nazwiska są na różnych listach). Na pewno to nikomu nie zaszkodzi, więc o ile nie mamy pewności – trzeba „oddać” (lepiej dwa razy, niż ani razu), a może być przekierowane przez Maryję do innej potrzebującej osoby (może też mu bliskiej, ale nam nie znanej). Oczywiście, podczas Adoracji nie będziemy pamiętać, kogo właśnie wymieniamy (choć wiedzieliśmy o tym przy tworzeniu listy) – ale Pan Bóg będzie wiedział na pewno.
W ideale każdy Biskup powinien „oddać” wszystkich swoich kapłanów, każdy Proboszcz – swoich parafian (przynajmniej tych, których ma w bazie – a ma tam bardzo wielu), każdy pracodawca – swoich pracowników, każdy przełożony – swoich podwładnych, dowódca – swoich żołnierzy itp. Jestem pewien, że po Ostrzeżeniu właśnie tak będzie. Niestety, dla wielu będzie już za późno (bo umrą wcześniej lub podczas Ostrzeżenia). Dlatego warto nie czekać, a ratować już teraz kogo się da – czas jest do tego najbardziej odpowiedni.