„Jeśli nie ma zmartwychwstania, to i Chrystus nie zmartwychwstał. A jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest nasze nauczanie, próżna jest także wasza wiara.”
W to, że dwa tysiące lat temu zmartwychwstał Jezus Chrystus, raczej nie wątpimy. Przynajmniej – autentycznie wierzący chrześcijanie (katolicy, prawosławni, protestanci i cała reszta). Natomiast, kwestia naszego osobistego zmartwychwstania kiedyś w przyszłości już nie jest tak oczywista. Owszem, też z tym nie dyskutujemy (bo tak uczy Pismo Święte i Kościół), ale czy faktycznie, autentycznie, w głębi duszy w to wierzymy? A przecież w tym jest główny sens naszej wiary i życia, w tym praktyk religijnych. No bo co nam z tego, jeśli nawet Jezus Chrystus naprawdę zmartwychwstał, ale my mamy tylko to jedno, ziemskie życie, które w każdej chwili może się nam skończyć? Jeżeli nie będzie przyszłego życia (po zmartwychwstaniu), to po co się modlić, pościć, odmawiać sobie „przyjemności”, być uczciwym, kiedy nieuczciwość daje nieraz lepsze możliwości „dobrze się urządzić”, zarobić itp.? Czyżby nie dlatego tak wielu pośród nominalnych chrześcijan (nawet praktykujących) w życiu nie zawsze zachowuje Przykazania Boże?
Nawet Kościół poświęca tematowi przyszłego zmartwychwstania ciała mało uwagi. Akcentuje natomiast naszą uwagę na to, że po śmierci, w zależności od naszego życia, trafimy albo do Nieba, albo do Piekła. Według katolików, można trafić jeszcze do Czyśćca, a prawosławnych – na „Mytarstwa ” (co jest w istocie tym samym). To, oczywiście, prawda. Według baptystów po śmierci „siedzimy w poczekalni”, a adwentystów – śpimy. Ale w każdym z tych wypadków chodzi nie o ciało (które po śmierci tracimy) lecz tylko o duszę.
Według Biblii oraz późniejszych objawień, znamy kilka typów zmartwychwstania:
Można spytać, po co potrzebne dwa (nie licząc pojedynczych przypadków, opisanych w p.1 i 3) zmartwychwstania? Dobre pytanie. Otóż chodzi o Bożą Sprawiedliwość. Nie jeden z nas, chyba, czytając w Ewangelii Przypowieść o robotnikach w winnicy
Natomiast, inna Przypowieść, o talentach
Trzeba wziąć pod uwagę, że w tej Nowej Erze ustrój będzie feudalny (wg proroctw ŻP). Z tym że o przynależności do nowej elity, szlachty, decydować będzie nie pochodzenie i układy. I nie tak jak starzy komuniści i ubecy (w tym tajniacy, którzy infiltrowali opozycję) stali się nową polityczną („demokratyczną”) i „kapitalistyczną” elitą w Polsce, Rosji i całej postkomunistycznej Europie Wschodniej i Azji Środkowej oraz na Kaukazie. O nie. Decydować będą tylko i wyłącznie zasługi przez Bogiem i ludzkością. Można tak powiedzieć, że kto ile osób w swoim czasie uratował (albo jeszcze uratuje) – tyle będzie miał „podwładnych”. Nie wykluczone, że właśnie tych samych, więc warto się starać o zbawienie nawet nieprzyjaciół – oni będą za to odpłacać swoją służbą przez całe 1000 lat! Przy tym w rachubę będą wchodzić nie tylko ci, których uratowaliśmy osobiście, ale i ci, których uratowali uratowani przez nas. Chodzi więc jakby o „budowanie piramidy” podobnie jak to się dzieje w MLM. Rzecz jasna, że w takim układzie np. Apostołowie, uczniami których my wszyscy faktycznie jesteśmy, będą na samej górze; Święci Cyryl i Metody będą na czele Słowian; Święci Wojciech i Stanisław – Polaków; Włodzimierz Wielki – Rosjan; święty Patryk – Irlandczyków itp. Wszystko absolutnie jasne, logiczne i sprawiedliwe.
Cwaniacy, którzy dobrze się urządzili w tym życiu bez Boga, zwykle uważają nas, wierzących, za jakichś frajerów. Otóż się mylą. Jedna ilustracja z życia zawodowego. Ktoś pracuje dorywczo u rolnika i co wieczór ma wypłatę („dniówkę”). Inny pracuje na budowie („na czarno” lub na „śmieciówce”) i ma wypłatę co tydzień, ale już trochę większą (nawet w przeliczeniu na „dniówki”). Jeszcze inny ma normalną legalną prace, ale wypłatę dostaję raz na miesiąc, zwykle jeszcze większą, a nawet jeśli porównywalną do tego drugiego, to i tak w skali roku wyjdzie mu znacznie więcej. Nie wspominam już o top-menedżerach, którym z reguły ustawia się wynagrodzenie „roczne”, ale za to jakie! To kto z tych ludzi jest mądrzejszy (bo w rezultacie ma więcej): ten, kto chce mieć „wszystko od razu”, czy ten, który jest gotów trochę poczekać? Odpowiedź jest oczywista. Z tym że chrześcijanie muszą czekać jeszcze dłużej, nieraz – całe życie (no może nam akurat wypadło czekać trochę mniej). Oprócz tego, z reguły Pan Bóg dobrze płaci swoim sługom już w tym ziemskim życiu, i to w „walucie”, bardzo cenionej również u cwaniaków (np. życie, szczęście i zdrowie). A tego nie gwarantuje żadna władza, sława ani pieniądze - wszystko, co szatan chętnie daje swoim sługom. Wystarczy się zainteresować, jak stoją te sprawy u gwiazd i przywódców politycznych. Pod tym względem im raczej nie pozazdrościsz.
Dlatego warto już teraz (kto tego jeszcze nie zrobił) dołączyć do Reszty Armii Jezusa (zaś kto już to zrobił – zwiększyć wysiłki). Minusy tego kroku widać od razu – bycie w mniejszości, ewentualnie prześladowania. Ale trzeba wziąć pod uwagę, że, według współczesnych proroków (np. „Ruskiego Anioła”), każdy, kto w tych trudnych i decydujących czasach ostatecznych zachowa wierność Chrystusowi i Jego Prawdziwemu Kościołowi, uratuje nie tylko siebie, ale całą swoją rodzinę, a nawet swój ród. W zasadzie uratować można kogo tylko zechcemy: przyjaciół, znajomych, fachowców, gwiazdy... Dlatego tyle Krucjat modlitw jest poświęcone ratowaniu konkretnych grup ludzi. Była by tylko chęć i konsekwencja. Logika tego jest jasna: czy będzie ktoś szczęśliwym przez Tysiąc lat, jeśli nie będzie z nim bliskich mu osób – krewnych, przyjaciół, ulubionych gwiazd? Dlatego Pan Bóg w Swoim Nieskończonym Miłosierdziu da swoim wiernym sługom również tych, na których im zależy (choć Sam chcę zbawić wszystkich bez wyjątku i dlatego prosi, nawet blaga nas pomóc Mu ratować nawet tych, na których nam nie zależy, ale którzy sami siebie nie uratują i nikt ich nie uratuje).
Trzeba wziąć również pod uwagę, że daleko nie wszyscy, którzy będą żyli w Nowej Erze, trafią tam od razu, „żywcem” (także ci, którym pomożemy się uratować, w tym nasi bliscy). Na przykład nikt tam nie wejdzie z tych, co przyjmą (albo już przyjęli) tzw. znamię Bestii ( „pieczęć Antychrysta” – podskórne chipy) na prawą rękę lub na czoło
Co prawda, wszystkie te osoby będą uratowane niejako „na siłę” i „bez zasług”. Na pierwszy rzut oka łamie to zasadę wolnej woli człowieka (Daru od Boga, który on zabierać nie zamierza) oraz Bożej Sprawiedliwości. Otóż, jak się wydaje, właśnie dlatego, żeby dać im realną szanse na dokonanie swojego wyboru zupełnie samodzielnie (teraz już – na Wieczność, na którą jednak choć trochę trzeba zasłużyć), „na krótki czas” , „gdy się skończy tysiąc lat, z więzienia swego szatan zostanie zwolniony ”
Natomiast wszyscy ci, którzy kiedykolwiek wcześniej (w poprzednich wiekach, lub teraz, lub w czasach nadchodzących) już dokonali swojego wyboru i twardo stali po stronie Boga (nieraz za cenę prześladowań, cierpień, a nawet życia), tej ostatniej próby już nie doświadczą. No bo po co? Oczywiście że każdy z nich tak samo by ją wytrzymał! Dlatego zostaną wcześniej wzięci do Nieba (z duszą i przemienionym ciałem, bo dla nich to właśnie będzie „zmartwychwstaniem drugim”).