Panie, ... każ mi przyjść do siebie po wodzie

Panie, ... każ mi przyjść do siebie po wodzie

17 grudnia 2016

„Na to odezwał się Piotr: Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie ! A On rzekł: Przyjdź! Piotr wyszedł z łodzi, i krocząc po wodzie, przyszedł do Jezusa.” (Mt14:28)

To wydarzenie jest nauką, której Jezus udzielił apostołowi, aby nie bać się niczego i postawić na ducha, przed którym nie ma przeszkód.
Można ewangelię interpretować na dwa sposoby:
- Jezus wykonał ćwiczenie ze św. Piotrem jak ojciec z dzieckiem, który asekuruje dziecko, uczące się jeździć na rowerze z kijkiem zamocowanym za siodełkiem. Opiekun widzi, że dziecko już jedzie samo i wtedy puszcza kijek. Niestety w tym wypadku św. Piotr zorientował się, że idzie bez asekuracji, może ufać tylko sobie, wystraszył się i zaczął tonąć;
- a druga interpretacja to tak silne pragnienie pójścia w stronę Jezusa, że dokonał tego wbrew prawom fizyki i dopiero moment zwątpienia sprawił, że cud ustał.

Jezus uczy, że można używać potęgi swojej duszy bez ograniczeń: „powiadam wam: Jeśli będziecie mieć wiarę jak ziarnko gorczycy, powiecie tej górze: Przesuń się stąd tam!, a przesunie się. I nic niemożliwego nie będzie dla was.” (Mt17:20)
Stąd wniosek, że duszę trzeba doskonalić praktycznie bez granic: „Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski” (Mt 5:48).
Jest to wezwanie do pracy nad sobą, mając przed oczami swoją duchową istotę. I trudno - jedyną ścieżką, jest ścieżka wiary, ponieważ zgłębienie ludzkim umysłem natury ducha jest daremne.
Tu powinniśmy docenić wspaniałość Boga, który nie zachowuje swojej boskości na wyłączność, lecz zachęca nas – ludzi do jak najdalej idącego naśladownictwa.
Potęga ducha wobec materii jest niezmierzona – pierwotny jest duch, projektant, autor i stwórca świata materialnego. Tym samym modyfikacje świata, który nas otacza przez świat niematerialny jest naturalny – skoro Bóg jest stwórcą to może też ingerować w świat materialny.

Astronauci patrząc z orbity na Ziemię nie kryli wzruszenia, a często obraz Ziemi był źródłem ich nawrócenia lub umocnienia wiary. Niezmierne piękno naszej planety majestatycznie przesuwającej się w zimnym kosmosie, bogactwo barw, widok kontynentów, oceanów, mórz, wielkich puszczy, gór, rzek, widok zmian cyklów nocy i dnia. A wszystko otoczone cienką i delikatną skórką atmosfery.

Fakt, że Ziemia, nasz kosmiczny dom istnieje, zapewnia nam komfortowe warunki życia i dzieje się tak od tysiącleci – to cud nad cudami, z którego zwykle nie zdajemy sobie sprawy myśląc, że życie na Ziemi jest dane raz na zawsze. Badania naukowe wskazują, że przynajmniej 150 różnych parametrów m. innymi takich jak – odległość od Słońca, stabilność naszego Słońca, wielkość i ciężar Ziemi, skład atmosfery, właściwości wody, oddziaływanie Księżyca, bliskość wielkiego Jowisza, który jest kosmicznym parasolem Ziemi to tylko wskazanie niektórych elementów wielkiego planu stworzenia. A człowiek wcale nie jest udoskonaloną małpą, nie jest genetycznym przypadkiem, ale centralnym elementem tego planu stworzenia.

To DLA NAS, dla CIEBIE i dla MNIE wspaniały Bóg uformował ten świat, a na nas spoczywa odpowiedzialność za naszą odpowiedź na tą miłość, którą zostaliśmy obdarzeni.
Poszukujmy więc Boga w sobie, nie traktujmy Go jako Absolutu, ale jako iskrę, którą w nas zasiał. Aby ją rozpalić musimy zdobyć się na ogromną delikatność.
Pomostem jest muzyka – naturalny łącznik ze światem Ducha.
Sen który przenosi nas w niedostępne za dnia regiony.

A przede wszystkim pomostem jest miłość – uczucie pochodzące od Boga, którym Pan nas również obdarzył. I właśnie z miłości będziemy przede wszystkim rozliczeni, ponieważ miłość jest naturalnym i powszechnym uczuciem, zasianym w każdym ludzkim sercu, niezależnie od okresu historycznego, rasy, kultury.
Miłość każdy z nas może pielęgnować, powiększać, dzielić się nią ucząc jej innych. Miłością jest dostrzeganie iskry Bożej w każdym, nawet nieznanym człowieku, a zwłaszcza w tym, który jest bezradny i jej najbardziej potrzebuje. Wówczas miłość uzewnętrznia się jako miłosierdzie – kolejne cudowne boskie uczucie, które sprawia, że miłość jest przekazywana dalej.

I tu krótka wskazówka – miłość jest bezosobowa – adresowana tylko do wybranych osób jest samolubstwem – niczym nie ryzykujemy że otrzymamy ją z powrotem: „Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią?” (Mt 5:46).
Dokonując w życiu wyborów tych dużych i tych drobnych powinniśmy jako wskazówki używać właśnie miłości. A wyborów dokonujemy nieskończoną ilość – nawet idąc ulicą możemy udawać, że nikogo nie widzimy i nikt nas nie interesuje, albo możemy spoglądać nieznajomym w oczy z uśmiechem. Niby nic, a może to być dla kogoś jedyny uśmiech, który ktoś otrzyma w tym dniu.

Wszystko trzeba zacząć od siebie – nie mamy wpływu na innych, ale na siebie mamy – zanośmy iskrę innym, tak, jak Bóg utworzył maleńką dziecinę w ciele żydowskiej dziewczyny dwa tysiące lat temu. Niby nic – dziecko jak miliony innych, ale od tego momentu zaczynamy liczyć czas – był to początek nowych czasów.
A przed nami? Przed nami prawdopodobnie koniec czasu, który znamy i nowy początek następnej ery – ery miłości i Ducha Bożego, który przenikać będzie wszystkich ludzi znacznie intensywniej niż teraz.

Jonasz Ostrowski