Ojcze zgrzeszyłem

Ojcze zgrzeszyłem

29 października 2016


„Wtedy zastanowił się i rzekł: Iluż to najemników mojego ojca ma pod dostatkiem chleba. A ja tu z głodu ginę. Zabiorę się i pójdę do mojego ojca i powiem mu: Ojcze zgrzeszyłem przeciwko Bogu i względem ciebie, już nie jestem godzien nazywać się twoim synem: uczyń mię choćby jednym z najemników.” (Lu 15/17)

Piękna przypowieść o synu marnotrawnym. Czy ją do końca rozumiemy? I jakie z niej wyciągamy nauki dla siebie?
Jan Paweł II podczas Światowych Dni Młodzieży ostrzegał, że przykazania nie umniejszają wolności chrześcijan lecz go chronią przed szatanem, który doprowadza do zniewolenia człowieka. Zamiar odejścia od Ojca powstał jeszcze podczas wspólnego zamieszkiwania. Skąd ta myśl? W umyśle młodszego syna narodziła się tęsknota za innym życiem – barwniejszym, pełnym przygód, życiem pełną piersią. Złamał czwarte przykazanie: „czcij ojca swego i matkę swoją”. Teraz też odejście od prawego życia wielu młodych ludzi zaczyna od krytyki i lekceważenia rodziców: - ty nic nie rozumiesz, świat jest teraz inny jak dawniej, wszystko się zmieniło itd.

Jest to zarazem tragedią Ojca, który widzi dusze ludzi zarażone grzechem pierworodnym. Mimo, że Ojciec widzi jak wiele ryzykuje to jednak obdarza wolnością swoje dzieci.
Ewangeliczny syn skłonił Ojca do podzielenia majątku po czym udał się w dalekie strony ufny, że da sobie radę a zarazem zazna zakazanych uciech. Jednak przestępując czwarte przykazanie wszedł na drogę na której panuje szatan. Człowiek nigdy nie wygra pojedynku z szatanem – ten jest zbyt przebiegły –zaraz popchnął młodzieńca w ramiona nierządnic łamiąc kolejne przykazanie – nie cudzołóż.

Widzimy też jak bardzo obraził Ojca – syn zachował się lepiej w stosunku do nierządnic, którym zapłacił za ich usługi niż w stosunku do Ojca, którego zlekceważył i odebrał mu majątek.
Szatan sprawił, że syn upadł najniżej jak to sobie można wyobrazić – musiał usługiwać świniom, które dla Żydów były zwierzętami nieczystymi, a nawet nie zasługiwał, żeby najeść się ich żarciem – samo dno.
Jest wiele nawróceń ludzi, którzy już nie mieli się dokąd cofnąć.

Chwila nawrócenia to była jasna myśl – jedyną ucieczką przed śmiercią jest powrót do Ojca. Nastąpiła chwila refleksji, postawienie się w prawdzie i gotowość odpokutowania za swoje grzechy. Syn był gotów stracić honor, stanąć w jednym szeregu z najemcami i odpracować dług. Tak po ludzku wygląda sprawiedliwość. Ale Jezus pokazał całkiem nowy mechanizm – miłość Ojca bezwarunkowo wybaczającego grzechy marnotrawnemu synowi. Dlaczego? Ponieważ za grzechy odpokutował Jezus Chrystus – baranek bez skazy. On odpokutował już WSZYSTKO za nas.

Człowiekowi wystarczy otrzeźwienie, zwrócenie się do Boga z pozycji grzesznika i deklaracja trwałej poprawy.
Niestety wielu ludzi nie rozumie tego mechanizmu i pozostaje w mocy szatana bojąc się Bożego sądu. Nie zdają sobie sprawy, że czas na nawrócenie jest tylko do śmierci – potem już szatan staje się panem straconej duszy.
Większości grzechów nie jesteśmy w stanie naprawić i złożyć za nie odpowiedniej ofiary.
Kara za nie byłaby nie do zniesienia. Ale wystarczy uwierzyć że to Jezus Chrystus wyrównał nasze rachunki. Furtka powrotu jest szeroko otwarta aż do naszej śmierci, ale nie dłużej - jak dla „dobrego łotra:
„My przecież sprawiedliwie odbieramy słuszną karę za nasze uczynki, ale On nic złego nie uczynił. I dodał: Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swojego królestwa. Jezus mu odpowiedział: Zaprawdę powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju.” (Lu 23: 42). Wielkie modlitwy, celebracje nie są potrzebne, wystarczy myśl - iskra – słuszna ocena sytuacji, przyznanie się do winy, pragnienie odejścia ze złej drogi – trwała deklaracja porzucenia szatana.

A szatan tak umie zwieźć wielu grzeszników, że ci nie zdają sobie sprawy, że grzeszą – nie dostrzegają jak wiele przykazań łamią:

  1. Nie będziesz miał Bogów cudzych przede mną – to nie tylko zmiana religii, ale zadufanie w swoją nieomylność, uleganie mocy pieniądza, władzy, nauki, cielesności i nadmiernej miłości do innych ludzi, odejście od Boga w ateizm lub w postawę wyczekującą –dziwna deklaracja – jestem wierzący, ale nie praktykujący.
  2. Nie będziesz brał imienia Pana Boga swego nadaremno – to skąd odzywki: J… ale jestem zmęczony, Matko Święta jak tu daleko itd., ale to przykazanie jest bardziej skomplikowane – o nim później.
  3. Pamiętaj abyś dzień święty święcił – cała niedziela w galerii handlowej i pół godziny w Kościele.
  4. Czcij ojca swego i matkę swoją – ale co mam począć, kiedy są tacy niereformowalni?
  5. Nie zabijaj – jasne że nie zabijam – a że czasem kąśliwie odpowiem lub oddam – przecież nie dam sobie w kaszę dmuchać.
  6. Nie cudzołóż – stale o seksie – co znaczy to staroświeckie słowo?
  7. Nie kradnij – nie kradnę, a że czasem płacę mniejsze podatki, wypłacam niskie pensje, nie oddaję pożyczek – wszyscy tak robią...
  8. Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu – czasem trzeba się trochę rozepchnąć – mam być popychadłem?
  9. Nie pożądaj żony bliźniego swego – do znudzenia to samo!
  10. Ani żadnej rzeczy która jego jest – nie pożądam – i tak mam wszystko lepsze.

Aby nas ratować Kościół przygotował narzędzia: sakramenty pokuty i eucharystii.
Niestety często nie czujemy zmiany – byliśmy u spowiedzi – jest trochę lżej na duszy, ale w zasadzie nic się nie zmieniło. Czy na tym polega Królestwo Niebieskie?
A siła modlitwy? Modlimy się o coś na czym nam bardzo zależy, a jest na odwrót – to w końcu jak jest? Czemu Bóg mojej modlitwy nie wysłuchał?
A może nie jestem ukochanym synem, albo coś robię nie tak? – a o tym dalej.
Muszę też być świadomy, że wypełnianie tylko dziesięciu przykazań cofa nas w religijnej edukacji do starożytności – czasów Mojżeszowych. Jezus uzupełnił przykazania poszerzoną nauką. Niestety wiele w niej zaleceń, które trudno nam przełknąć.

Jonasz Ostrowski