Wybory wygrane: co robić dalej, żeby spełniły się proroctwa

(ostrzeżenie dla polityków i biskupów oraz mediów)

22 listopada 2015

„Słuchajcie... i zrozumiejcie, ... sędziowie ziemskich rubieży. Nakłońcie ucha, wy, co nad wieloma panujecie..., bo od Pana otrzymaliście władzę, od Najwyższego panowanie: On zbada uczynki wasze i zamysły wasze rozsądzi... Do was więc zwracam się, władcy, byście się nauczyli mądrości i nie upadli." (Mdr 6,1-9)

No i z Bożą pomocą udało się. Mamy teraz nie tylko odpowiedniego Prezydenta, ale również odpowiedni Parlament oraz Rząd. Zgodnie z moją prognozą , plan A masonerii (koalicja PO z kimkolwiek) się nie powiódł. Ale pozostał jeszcze plan B (pięknie mówić, ale nic konkretnego nie robić, albo robić najmniej jak się da). Zwłaszcza niebezpieczne jest to w sprawie tzw. „uchodźców”. Już słychać z wysokich szczebli nowej władzy, że trzeba „dotrzymywać obietnic”. Ale obietnic trzeba dotrzymywać przede wszystkim własnych, a nie zbankrutowanych i odsuniętych od władzy POprzedników! Przecież o zwycięstwie jednych i przegranej drugich zdecydowała także postawa właśnie w kwestii „uchodźców”. Po co byłoby zmieniać rządzących, jeśli nowa władza będzie kontynuować politykę starej choćby w tej jednej, ale tak ważnej kwestii? Zdecydowana większość zarówno zwykłych Polaków jak i polityków prawie wszystkich orientacji od razu była temu przeciw. To samo mówi Pan Bóg przez swoich współczesnych proroków: „Pozwalając na przybycie do waszych krajów wielu morderców i złodziei, dajecie im możliwość czynienia zła u siebie, co czyni was winnymi grzechów cudzych w stopniu świadomości, którym dysponujecie… Nie można pomagać mordercom, złodziejom, bandytom, malwersantom, oszustom, tym, którym ofiarowana pomoc jest niepotrzebna, a pomoc otrzymaną wykorzystają do mnożenia swoich grzechów i nieprawości. W takim przypadku należy stanowczo przeciwdziałać, aby nie mieć z nimi współudziału, jako w grzechu cudzym...Nie można pozwalać się dobrowolnie zabijać, okradać, oszukiwać, bo to jest także grzech cudzy.” (Przekaz nr 697 od 25 października 2015 r.)

Oczywiście że można wycofać się z wziętych przez poprzedni rząd zobowiązań, tym bardziej po zamachach w Paryżu, kiedy już chyba dla wszystkich stało się jasne to, co dla wielu było jasne od dawna (zarówno z proroctw jak i zdrowego rozsądku). Nawet kosztem wyjścia z UE, dni której i tak już zostały policzone. Lepiej stworzyć nową Unię w Europie Środkowo-Wschodniej („antyislamską”). Tym bardziej, że według proroctw właśnie tu powstanie nowe Imperium na czele z Polską. Co prawda, nasi sąsiedzi właśnie tego – przewodnictwa Polski – sobie nie życzą, ale w sytuacji, kiedy będą musieli wybierać pomiędzy terrorem radykalnych islamistów a dyktaturą niemieckich neonazistów, zgodzą się raczej na przewodnictwo „polskich panów”. Będzie to dobrym rozwiązaniem, ale na to potrzeba trochę czasu. Natomiast, natychmiastowym rozwiązaniem może być zgoda na przyjęcie uchodźców, ale tylko prawdziwych – tj. wyłącznie chrześcijan. Muzułmanów tam nikt nie prześladuje, bo właśnie oni sami są prześladowcami. Tam u siebie i w zachodnioeuropejskich ośrodkach dla migrantów. Dlatego można zabrać stąd wciąż prześladowanych chrześcijan, którym w Polsce pod tym względem będzie na pewno o wiele lepiej. Ci faktycznie mogą „wzbogacić kulturę”: są wśród nich ostatni żyjący nosiciele języka, w którym mówił Jezus Chrystus – aramejskiego. „Pomoc uchodźcom jest dobrą i chwalebną rzeczą, ale pomagać zawsze należy z niezbędną roztropnością. Pomocy udzielamy po dokładnym rozpoznaniu, osobom prawdziwie jej potrzebującym, cierpiącym w wyniku prześladowań… Skuteczna pomoc rzeczowa powinna obejmować tych uchodźców w ich własnych krajach. Pomoc, która bez przerwy tylko daje, nie ucząc obdarowanego wdzięczności, częstokroć uczy takie osoby lenistwa, a to jest współudział w grzechu cudzym… Skuteczna pomoc sprawia, że obdarowany nauczy się sam radzić, a pracując, sam może pomagać innym, będącym w podobnej sytuacji.” (Przekaz nr 697)

Teraz już nie wystarczy tylko „pięknie mówić” – na to można było sobie pozwolić, będąc w opozycji. Mając pełną władze i realne zagrożenie dla bezpieczeństwa, trzeba działać szybko, stanowczo, konkretnie i efektywnie. Przede wszystkim bronić swoich granic od nieproszonych dzikich ord, jak to robią od lat USA, Australia i Izrael. Zwłaszcza, kiedy został ujawniony nowy szlak – przez Ukrainę i Polskę. Straż Graniczna sobie z tym nie poradzi, trzeba więc wysłać tam wojsko i dać mu odpowiednie upoważnienie (strzelać w razie potrzeby bez zbędnych formalności). Wysłać realnie i demonstracyjnie, wtedy może i Ukraina zamknie swoje południowe granice, zaś najeźdźcy będą sobie szukać innych szlaków.

W ogóle w sprawach międzynarodowych warto pamiętać mądre słowa Winstona Churchilla: „Great Britain has no constant friends or enemies but rather constant interests”. Polska zaś ze wszystkich stron zawsze była okrążona raczej wrogami, a prawdziwymi autentycznymi przyjaciółmi są tylko Węgry. Nie warto również liczyć na żadne układy, sojusze, umowy i obietnice. Historia pokazała, co one są warte. Przyszłość, według proroctw, pod tym względem nie będzie lepsza. Nawet USA – w sprawie chociażby wiz – ciągle od lat same obietnice bez żadnych konkretnych działań. Na Rosję zaś trzeba uważać (pamiętając choćby Katyń–2), oczywiście, ale za bardzo się nie bać, nie zwracając uwagi na słowne groźby różnych błaznów. Ale za bardzo i nie zadzierać, pamiętając, że znów będzie ona naturalnym sojusznikiem Polski w nadchodzącej wojnie z Niemcami. (Już Niemiec Martin Schulz – przewodniczący PE, publicznie zagroził użyciem siły takim krajom jak Polska, Węgry czy Czechy, które nie zgadzają się na narzucenie im liczby imigrantów muzułmańskich.) Zatem wspólne wojsko Grupy Wyszehradzkiej – pomysł jak najbardziej odpowiedni. Natomiast, konieczne i pilne jest zniesienie ustawy o bratniej pomocy , która pozwala Niemcom „robić u nas porządek”. Z Ukrainą i Białorusią też nie zaszkodzi trochę więcej obiektywizmu oraz zdrowego rozsądku.

W pięknym stylu przegrała Lewica. Tuż tuż przed progiem wyborczym. I właśnie o to chodziło. Nic strasznego, natomiast, że trafiły do Sejmu inne (oprócz PO, ale to na razie – „zło konieczne”) ugrupowania: trochę opozycji a nawet liberalizmu w parlamencie też nie zaszkodzi. Tym bardziej, że szkodzić Polsce razem z PO i tak oni nie mogą, bo jest ich za mało. Mogą nawet trochę podbudować sobie reputację, będąc opozycją konstruktywną, a nawet czasami głosując razem z PiS. Zwłaszcza w spawach zmiany Konstytucji, gdzie ich głosy będą na wagę złota, bo Zjednoczona Prawica nie ma wymaganych 2/3. Ale w takich wypadkach głosy można i „kupić”. Oczywiście że nie tak, jak w Dumie Rosyjskiej, gdzie za każde „właściwe” głosowanie „opozycyjne” i „niezależne” posłowie dostają od rządzących po 5 tyś. rubli. Można, natomiast, „kupić” głosy w zamian za zgodę na przyjęcie ich ustawy, która będzie pożyteczna dla Polski.

Ze strony SLD też jeden raz padło słuszne zdanie. Chodzi o postulat pani Magdaleny Ogórek w czasie kampanii prezydenckiej - napisanie prawa od nowa. Ma rację. Każdy bowiem, kto kiedykolwiek miał w Polsce realny kontakt z prawem i urzędnikami (a więc praktycznie każdy dorosły) dobrze wie, że polskie prawo służy przede wszystkim urzędnikom, a nie obywatelom. Jednym z tego skutków są niepomiernie rozdmuchane urzędy wszystkich stopni oraz łapówkarstwo. Rzecz jasna, że w Nowej Polsce pozostać tak nie może. Prawo musi być przede wszystkim dla obywateli, zaś urzędnicy mają im uczciwie służyć. Oczywiście że ta ogromna masa „urzędasów” będzie się bronić ze wszystkich sił, żeby pozostać u swoich koryt i na swoich synekurach, ale w tym wypadku też można śmiało liczyć na pomoc Sprawiedliwości Bożej, która poradzi sobie z upartymi, żeby było dobrze narodowi.

Poprzedni rząd też zdążył zrobić jeden krok w dobrym kierunku – rozpoczął prace utworzenia tzw. „Gwardii Krajowej”. To poczynanie poprzedników trzeba akurat kontynuować i doprowadzić do skutku. Nie trzeba nawet nic za bardzo zmieniać w tym projekcie, uważać tylko, czyich interesów będą oni bronić. W ogóle policjanci i inne „siłowiki” z reguły „mają jaja” i bardzo sobie ich cenią. Muszą więc wiedzieć, że jeśli nie chcą ich utracić, to w zaczynających się konfliktach (np. z islamskimi „uchodźcami”) mają stanowczo stać po stronie własnego narodu (który im dobrze przecież za to płaci!) Bronić go, a przynajmniej – nie przeszkadzać w samoobronie. W przeciwnym razie im żadna Viagra nie pomoże!

Opodatkowanie hipermarketów i banków wydaje się być słuszne, ale, jak słusznie uważają przeciwnicy PiSu, oni ze swoich zysków raczej nie zrezygnują, lecz przerzucą koszty na swoich klientów, tj. tychże zwykłych obywateli, którzy niby mają od tego wygrać. Dlatego rozwiązanie ma być o wiele bardziej radykalne. Nie może tak być, żeby ponad 90% banków oraz media znajdowały się w rękach obcego kapitału. Państwo musi ich, zarówno jak inne najważniejsze dla gospodarki, bezpieczeństwa kraju oraz infrastruktury firmy najpierw po prostu nacjonalizować (w tym znajdujące się w rękach polskich – a raczej „polskojęzycznych” „kapitalistów”, którzy w swoim czasie „sprywatyzowali” je za symboliczna cenę – więc w zasadzie – bezprawnie). Następnie zaś, żeby nie budować znów nieudolnego i zbankrutowanego socjalizmu, ponownie je sprywatyzować. Tym razem jednak uczciwie, jawnie i na następujących zasadach: w pierwszej kolejności akcje wykupują zwykli pracownicy tych przedsiębiorstw (nie dotyczy banków), po nich – zwykli obywatele, następnie – polscy (nie „polskojęzyczni”) bogacze (w tym zarządczy tych przedsiębiorstw) i tylko na samym końcu – kapitał obcy (poczynając od Polonii). W każdym zaś razie pakiet kontrolny akcji nie może być w rękach obcych (zagranicznych i „polskojęzycznych”). Wygląda to trochę na dyskryminację, a czy lepiej jest teraz, kiedy faktycznie jest dyskryminowany własny naród? Oczywiście że trzeba także odrzucić dyrektywę UE , która umożliwia bankom bezkarne przejmowanie pieniędzy swoich klientów, w sytuacji, kiedy grozić im będzie upadłość.

Gigantyczny i niewypłacalny dług publiczny. Chyba teraz już większość krajów świata znajduje się w podobnej sytuacji, nawet najbogatsze USA. A jeśli wszyscy są dłużnikami, pytanie – komu? Garstce żydowskich rodzin. Oni nawet nie liczą, że ktokolwiek im kiedykolwiek ten dług spłaci. Im chodzi o gigantyczne regularnie otrzymywane odsetki oraz o to, żeby cały czas trzymać wszystkich za gardło i w razie potrzeby szantażować. Należy zaś po prostu dług ten jednostronnie anulować i żadnych odsetek więcej nie spłacać. A przynajmniej – nie kwestionując samego długu, ogłosić „tymczasowe” (np. na jeden rok, a potem przedłużać) zawieszenie wypłaty „odsetek” („haraczu” tak naprawdę). Zaoszczędzone w ten sposób środki (ponad 30 miliardów złotych rocznie) można śmiało puścić na realizowanie wyborczych obietnic (w tym tych sprzed lat) oraz inne słuszne cele. Będzie to o wiele lepsze niż wzbogacanie i tak okropnie bogatej finansjery żydowskiej (Biblia uczy, że zabierać biednemu a dawać bogatemu – grzech) Podobne rozwiązania skutecznie zastosowała Islandia w roku 2008 (o czym polskojęzyczne i światowe media tchórzliwie milczą, żeby nikt nie poszedł tą drogą). Islandia ma się dobrze, i nikt jej nie wyrzucił za to z ONZ, nie okupował a nawet nie wprowadził sankcji.

Niektórym takie radykalne rozwiązania mogą się wydawać trochę za śmiałe i niebezpieczne. Po części to jest prawdą, ale jest na to bardzo skuteczna rada. Otóż najpierw (i to – jak najszybciej) trzeba oficjalnie Intronizować Chrystusa na Króla Polski . Mając zaś takiego potężnego Króla a więc i Obrońcę – nie będziemy już nikogo się obawiać. Nikt nam wtedy nie podskoczy i palcem nie dotknie. Na to, że ten symboliczny akt (Intronizacja) ma zupełnie realne skutki jest dowód (dla tych, czyja wiara jest za słaba, żeby wierzyć w liczne odpowiednie proroctwa): zaciekła walka przeciwko temu „polskojęzycznej” części Polskiego Episkopatu (bo ich przodkowie już raz publicznie wyrzekli się Chrystusa jako Króla, głośno krzycząc: „Poza Cezarem nie mamy króla!” (J 19, 15) Tym bardziej, że część z nich niedawno oficjalnie uznała za swego króla Lucyfera (w Watykanie, uroczyście, wraz z innymi hierarchami – masonerią kościelną). Tak więc gdyby ten akt – Intronizacja – był tylko małoznaczącym symbolem a nie miałby dobrych dla nas (i odpowiednio niewygodnych dla ich podstępnych planów zniszczenia Polski i Kościoła) skutków, nie walczyliby z tym tak zaciekłe.

Wedle licznych przepowiedni, Polska tak czy owak spełni swoją zaszczytną rolę , ale ma dwie alternatywne możliwości: jako cały Naród (z eliminacją garstki upartych), albo, po totalnym oczyszczeniu, jako reszta – 8 mln. Tak więc w rękach decydentów (polityków, biskupów i mediów) znajduje się życie 30 mln. Polaków. Dlatego sprawą Intronizacji natychmiast (bo spokojnego czasu zostało za mało!) powinni zająć się jednocześnie Sejm (odpowiednia UCHWAŁA i zmiana Konstytucji), Prezydent oraz Episkopat. I niech jedni na drugich nie czekają, lecz każdy robi swoje. Tylko uroczystość ma być odprawiona wspólnie, ale to już chyba najmniejszy problem. Odnośnie Intronizacji plan B masonerii (pięknie mówić, ale nic konkretnego nie robić), polega na tym, że „trzeba zaczekać”. Ale czekać na co? Nawrócenia całego narodu czy chociażby całego Episkopatu? Ale oni się nawrócą, kiedy będzie już za późno (ci, którzy przeżyją, oczywiście, ale takich będzie niewielu!) Czekać miało sens jedynie do wyborów parlamentarnych. Teraz absolutnie nie ma na co czekać – mamy Prezydenta i Rząd, które nic nie mają (w odróżnieniu od swoich poprzedników) przeciwko Intronizacji. Pozostaje tylko złamać opór Episkopatu. Co prawda, dla pozoru on się już na coś takiego zgodził. Ale po pierwsze, listopad 2016 to zdecydowanie za późno, po drugie tak naprawdę nie jasno, co oni konkretnie mają na myśli, wygląda to więc na zamydlenie oczu naiwnym zwolennikom prawdziwej Intronizacji. Ale wszystkich oni nie dadzą rady oszukać , a tym mniej – Pana Boga, który zna ich serca i prawdziwe zamiary i da radę odpowiednio skorygować ich plany.

Odnośnie Episkopatu (i większości duchowieństwa) sprawa wygląda następująco. Głównym motorem ich działania (a raczej nie działania) jest strach. Zwykły strach, który oni odczuwają, zwłaszcza po zabójstwie bł. Ks. Jerzego Popiełuszki (i może właśnie dla tego jego zabili w sposób demonstracyjny i bestialski, a nie po cichu). Oprócz tego, jako pierwszy w archiwach MSW z tajnymi teczkami SB buszował przez kilka miesięcy Adam Michnik. Poczyścił on teczki swoich kolesi (dlatego oni teraz tak śmiało biją się w piersi jak oni „walczyli z komuną”). Ale przy okazji zdobył również haki na duchownych. Dlatego wielu z nich może załatwić (jak załatwiono w swoim czasie abp. Stanisława Wielgusa), kto by się nie zgodził do końca tańczyć pod jego muzykę. Wyrwać z pęt tego strachu (utraty reputacji) więc może tylko jeszcze większy strach – utraty zdrowia i/lub życia (albo – strach trafć do piekła). Dlatego zgodzi się na szybką Intronizację również Episkopat – albo w całości, albo ocalała i przestraszona reszta. Tak napisano w proroctwach. Można w to, oczywiście i nie wierzyć, ale to nie zatrzyma Planów Pana Boga. Najbardziej uparci wśród Episkopatu (ale także polityków oraz działaczy mass mediów) wkrótce się o tym przekonają, o ile się nie nawrócą albo przynajmniej nie przestaną przeszkadzać.

Co prawda, już od dawna wzywa do nich Pan Bóg poprzez Swoich współczesnych proroków. Do tej pory mogli oni jeszcze to względnie bezkarnie ignorować, bo czas pozwalał. Ale teraz, według jednego proroka , Polsce na podjęcie właściwych decyzji pozostało tylko pół roku, zaś według innej prorokini ze sprawą Intronizacji nie można czekać nawet do kwietnia 2016 (no bo po Intronizacji należy zrobić jeszcze cały rząd właściwych kroków, żeby ocalić Polskę i naród, więc wszystko się zgadza.) Na przykład wystraszony Episkopat ma zrobić kroki następujące (o ile kto nie zechce podzielić losu swoich upartych towarzyszy), cytuję: „Żądam od każdego biskupa i kardynała, aby wydał dekret, nakazujący przeorganizowanie całego prezbiterium tak, aby powróciło Tabernakulum, na dawne miejsce na ołtarzu przedsoborowym w prezbiterium, a fotele i krzesła niechaj staną z boku. Żądam, aby w każdym kościele powróciły balaski nakryte białym obrusem, a przy nich niechaj wszyscy wierni przyjmują na klęcząco i do ust, wyłącznie z czystym sercem Moje Święte Ciało. Jak dawniej nauczajcie z ambon, a do łask niechaj powrócą ornaty rzymskie. Nauczajcie przekazując jedynie dobrą, zdrową naukę Kościoła, a zwłaszcza pouczajcie na nowo o grzechu, o Sakramentach Świętych, o realiach wieczności, o piekle i Niebie. Korzystajcie obficie z dobrych objawień, kontrolujcie je, uczciwie sprawdzając, a jedynie te dobre uznawajcie i wcielajcie w życie. Według potrzeb pozwalajcie na odprawianie Mszy Świętych w rycie Trydenckim, a obecną Mszę Świętą, (Novus Ordo) odprawiajcie tak, jak była odprawiana na początku. Koniecznie wycofajcie ze służby ołtarza kobiety i świeckich szafarzy. W miejsce szafarzy wprowadzić możecie stały diakonat.” ( Przekaz nr 697)

Nie da się zlekceważyć bezkarnie tych ostrzeżeń. Przypomnę dwa przykłady historyczne, kiedy Polska zapłaciła wielką cenę za ignorancję przez swoich decydentów szansy na Intronizację. Pierwszy raz w roku 1939 jako cały naród (bo jego przywództwo zdążyło uciec za granice), kiedy zlekceważono Rozalię Celakówną . Drugi – 10.04.2010 – zapłaciła właśnie elita na czele z Prezydentem, kiedy zlekceważyła LIST OTWARTY ks. Natanka DO BISKUPÓW, PREZYDENTA I PREMIERA od 13 lutego 2010 r (!). Czy Polska chce zapłacić po raz trzeci? „Tych zaś przeciwników Moich, którzy nie chcieli, żebym panował nad nimi, przyprowadźcie tu i pościnajcie w Moich oczach.” (Łk 19,27) „Jeżeli sami nie będziecie chcieli się nawracać, uczyni to za was strach grozy wydarzeń, będący skutkiem waszego nieposłuszeństwa Bogu. Proszę was i błagam, zanim nie spadnie na was Ręka Surowej Bożej Sprawiedliwości. W czasie bezpośredniej chłosty, odwołania, ani litości już nie będzie.” ( Przekaz nr 698 od 26 października 2015r.)

Obrona życia. Jeżeli w Polsce nie jest przewidziana kara śmierci dla najgorszych zbrodniarzy i morderców, dlaczego jest dopuszczone zabijanie bezbronnych i niewinnych nienarodzonych dzieci (tzw. „legalna aborcja”) oraz zapłodnienie in vitro – legalne zabójstwo mikroskopijnych, ale żywych ludzkich istnień? Sprawa więc musi być załatwiona ustawowo jednoznacznie według nauki Kościoła Katolickiego, do którego deklarują się obecni rządzący. A jeśli niektórzy dezerterzy Platformy, którzy zdążyli zmienić Partię, żeby pozostać u władzy, nie zamierzają odpowiednio dostosować swojego stanowiska na ten temat, to ryzykują wkrótce sami wylądować tam, gdzie trafiają ich bezbronni skazańcy. Rozumiem, że in vitro to ogromny interes, więc stać ich na lobbowanie polityków, ale nikt z nich za żadną łapówkę nie wykupi swojego zdrowia i życia, jeśli nie będzie szanować życia innych, nawet tych najmniejszych. Trzeba również wycofać z polskich aptek pigułki „ellaOne”, które mają działanie wczesnoporonne i druzgocący wpływ na zdrowie kobiet.

Trochę bardziej skomplikowanie wygląda sprawa szczepionek. Opinia społeczeństwa bowiem w tej kwestii jest mocno podzielona. Jedni, opierając się na historii i poglądach do niedawna panujących, uważają to za dobro i chcą nawiązać go wszystkim nawet na siłę. Drudzy zaś, opierając się na ostatnie badania oraz liczne proroctwa , uważają to za bardzo niebezpieczne zło. Ja, na przykład, od początku starałem się, o ile to było możliwe, ochronić swoje dzieci od takich zabiegów, i nie żałuję. Jedynym więc słusznym rozwiązaniem wydaje się ustawowa wolność rodziców w tym zakresie. Każdy bowiem rodzic (za wyjątkiem nielicznych wypadków) z zasady życzy jak najlepiej swoim własnym dzieciom, więc niech właśnie rodzice zdecydują, w jaki sposób oni zamierzają chronić swoje dzieci. Oczywiście że kiedy się okaże, kto miał rację, tym, którzy się pomylili, będzie szkoda swoich dzieci, jednak raczej nie będzie im to uznane za grzech, ponieważ działali w dobrej intencji. Czyje dzieci więc przeżyją i odziedziczą ziemię zależy od wiary ich rodziców (Por. Pwt 5,9-10). No chyba że pierwszymi ofiarami tych „zbawiennych” szczepionek zostaną właśnie dzieci lub wnuki ustawodawców, a wtedy oni się opamiętają i odpowiednio zmienią prawo, żeby bronić resztę polskich dzieci.

Bezpieczeństwo energetyczne. Nowy rząd już zrobił pierwszy dobry krok. Oczywiście że trzeba opierać się na węglu, przy czym – własnym, polskim (a nie rosyjskim czy ukraińskim). Własny gaz łupkowy też byłby dobrym wsparciem, trzeba więc ruszyć tę sprawę. Żadnych elektrowni atomowych (ani własnych, ani wspólnych) – Czarnobyl był ostrzeżeniem, co może czekać niedługo, według proroctw, wszystkie elektrownie jądrowe na świecie (Fukushima to drugie takie ostrzeżenie). Energia odnawialna – jak najbardziej. Przy tym głównie – zmienić prawo tak, żeby każdy chętny (a takich jest bardzo wielu) bez żadnych przeszkód biurokratycznych i zbędnych finansowych mógł wytwarzać dla siebie (i innych) energię (także elektryczną!) w dowolny (tyle że bezpieczny) sposób. Oczywiście że monopoliści energetyczni (a więc pośrednio – także budżet Państwa) poniosą na tym spore straty, ale nowa władza prezentuje siebie jako „władza dla narodu”, a nie różnych „grup interesów”, tak więc niech także w tej – i to bardzo ważnej kwestii - stanie po stronie narodu, a nie tych, kto daje sowite łapówki!

I nie przejmować się za bardzo tzw. „ociepleniem klimatu” i „emisją CO2. Po pierwsze, jest więcej niż jedna szkoła naukowa na ten temat. Nawet gołym okiem widać, że podczas gdy w Polsce faktycznie staje się coraz cieplej (zresztą zgodnie z przepowiedniami o. Klimuszko), w Rosji (zwłaszcza na Syberii), USA i innych częściach świata staje się coraz zimniej (też zupełnie zgodnie z proroctwami). Zamarzający wodospad Niagara , śnieg w Izraelu i Afryce Północnej – dobre tego przykłady. W ogóle zmiany klimatu na ziemi to proces o wiele bardziej skomplikowany niż podają ci, którzy zarabiają na tym kupę forsy („mafia klimatyczna"). A nawet gdyby emisja CO2 faktycznie była tak groźna dla środowiska i/lub klimatu, to i tak dola, przypadająca ludzkości (elektrowni, zakłady, samochody itp.) to zaledwie 5%. Resztę – ok. 95% produkują głównie wulkany, na które, oprócz Boga, nikt nie ma wpływu. Wszystkie więc te wysiłki „ograniczenia emisji” po prostu byłyby śmiechu warte, gdyby nie chodziło o zupełnie poważne i groźne niszczenie gospodarek narodowych w interesach tej grupy międzynarodowej, która parę lat temu organizowała tzw. „kryzys finansowy” (i już szykuje następny!) oraz obecny „kryzys migracyjny” (czytaj – „terrorystyczny”). I „rozwiązuje” go za pomocą eskalacji wojny, nasilenia inwigilacji oraz ograniczenia praw i swobód obywatelskich.

Nowa władza obiecuje, że będzie słuchała obywateli. A ludzie oczekują również od nowej władzy rozliczenia z afer poprzednich rządzących (z konfiskacją majątku, zdobytego w sposób nieuczciwy) i postawienia ich przed Trybunałem Stanu. Jak głosi popularna sentencja „Vox populi, vox Dei” (głos ludu to głos Boga). Nie zawsze to prawda, ale na pewno nie może sprawa pozostać tak, że w kraju, w którym formalnie zwyciężyła Solidarność, finansowo (emerytury, własność, stanowiska) ofiary stanu wojennego i prawdziwie walczące za wolność mają o wiele gorzej niż ich oprawcy i agenci. Koniecznie więc trzeba zrobić z tym porządek, żeby zwyciężyła również sprawiedliwość, a nie czekać, aż zadziała Sprawiedliwość Boża.

Polskie i polonijne media, jako „czwarta władza” – publiczne i prywatne (jak tradycyjne tak i nowoczesne) muszą wiedzieć, że w Polsce nie będzie już miejsca dla takich trendów, jakie reprezentują GW, TVN, Michnik, Lis, Wojewódzki i podobna do nich zgraja. Nie muszą, oczywiście wszyscy stać się podobnymi do RM i TV Trwam, ale na pewno muszą się zmienić. Przede wszystkim muszą przekazywać CAŁĄ prawdę, a nie tylko tę ją część, która odpowiada czyimś (często chorym) poglądom, jak to robią niezależne media choćby z tej listy (nie wszystkie, oczywiście, bo agentury na razie nie brakuje nigdzie). Ponieważ zaś pełna obiektywność jest rzeczą raczej mało realną, muszą reprezentować interesy przede wszystkim polskie, a nie żydowskie, niemieckie, rosyjskie, ukraińskie lub czyjekolwiek jeszcze. Muszą także wiedzieć, że nadejdzie niedługo taki czas, kiedy one wszystkie, a nie tylko media o. Tadeusza Rydzyka, będą przerywać swoje programy o 21, żeby wzywać Polaków na Apel Jasnogórski, o 15 – na Godzinę Miłosierdzia , o 12 – na Anioł Pański oraz o 9 – na modlitwę do Ducha Świętego (bo to jest Jego Godzina).

Mam również ważną wiadomość dla tych, kto planuje upozorowanie „zbiorowego samobójstwa” dla, jak oni to, zgodnie z proroctwami, nazywają „sekty, która oczekuje rychłego nadejścia końca świata”. Był taki jeden, który chciał zniszczyć tę „sektę” w Internecie, i już dostał na to upoważnienie w Watykanie. Ale nie zdążył nawet opuścić murów Watykanu – został zatrzymany Ręką Bożą. Nazywał się abp Józef Życiński, poprzedni metropolita Lubelski. Reszta zaś biskupów polskich dobrze zrozumiała tę lekcję i siedzi cicho. Rozważcie więc sobie: czy Ten, który nie pozwolił na zniszczenie informacyjne tych „sekciarzy” (a tak naprawdę – swoich najwierniejszych sług i ulubionych dzieci), pozwoli wam na ich fizyczne zniszczenie? Owszem, wszystkie proroctwa o czasach ostatecznych dużo mówią o prześladowaniach i męczeństwie chrześcijan. Właśnie widzimy, że to się dzieje na Bliskim Wschodzie, w Afryce i w innych częściach świata. Ale proroctwa mówią wyraźnie również o tym, że Pan Bóg ochroni tych, którzy zostaną mu wiernymi do końca (dlatego niedługo pozwoli wam ukarać tylko zdrajców wśród duchowieństwa). W Polsce na pewno nie macie prawa dotknąć ich nawet palcem. Mają bowiem powierzone im od Boga bardzo ważne zadanie (i to dla dobra całej ludzkości), a Pan Bóg nikomu nie pozwoli im nawet przeszkadzać, żeby zostały spełnione Jego Plany. Nie wierzycie? Spróbujcie więc trochę ruszyć ten wasz podły podstępny plan, a szybko się przekonacie (ci, kto przeżyje, oczywiście). A może was otrzeźwi przykład zmarłego parę dni temu byłego kanclerza Niemiec Helmuta Schmidta , który kilka dni przed swoją śmiercią głośno wzywał do ukarania krajów Europy Wschodniej finansowo (tylko finansowo!) za to, że nie życzą przyjmować do siebie rzeszy muzułmanów.

Podsumować zagrażające wszystkim decydentom niebezpieczeństwo (o ile nie zechcą podporządkować swoich działań Planom Bożym) można słowami z Biblii: „Będąc bowiem sługami Jego królestwa, nie sądziliście uczciwie aniście prawa nie przestrzegali, ani poszli za wolą Boga, przeto groźnie i rychło natrze On na was, będzie bowiem sąd surowy nad panującymi. Najmniejszy znajdzie litościwe przebaczenie, ale mocnych czeka mocna kara. Władca wszechrzeczy nie ulęknie się osoby ani nie będzie zważał na wielkość. On bowiem stworzył małego i wielkiego i jednakowo o wszystkich się troszczy, ale możnym grozi surowe badanie.” (Mdr 6,4-8)

Wiem, że zaprezentowany wyżej „program” może się wydawać mało realny do wypełnienia. Ale kto by mógł uwierzyć jeszcze 30 lat temu, że wkrótce padnie komuna? Kiedy ja wtedy wszystkim o tym mówiłem, nikt mi nie wierzył. Zgadzali się, co prawda, że komuna musi być zlikwidowana, ale nawet najwięksi optymiści uważali, że przetrwa ona jeszcze co najmniej 20 lat. Kiedy zaś ona faktycznie wkrótce padła, nawet analitycy z CIA przyznali się w TV, że byli zaskoczeni, choć byli cały czas na bieżąco a nawet aktywnie pracowali na rzecz jej upadku. A wtedy nawet ja z zaskoczeniem obserwowałem (nie pasywnie, oczywiście), jak zagorzali komuniści stawali się gorliwymi chrześcijanami. Nie wszyscy, jak później się okazało, robili to autentycznie, ale to już inna sprawa. Niech i teraz różne lisy przynajmniej udadzą, że się nawrócili, bo będzie to mniejsze od obecnego zło, zaś później niektórzy z takich udających nawrócą się naprawdę lub zostaną wyeliminowani, jeśli nie przestaną szkodzić potajemnie. Zresztą i teraz na naszych oczach dzieje się co raz więcej takich rzeczy, które jeszcze niedawno były nie do pomyślenia. Jest więc solidna podstawa do optymizmu. Ale trzeba nie tylko czekać na dobre zmiany, lecz aktywnie działać w ich kierunku. Nawet ci, którzy uważają, że nie mają żadnego wpływu na bieg wydarzeń, mogą tak naprawdę zrobić wielki pożytek: rozpowszechnienie podobnych informacji wszystkimi dostępnymi środkami, post i modlitwa. Najbardziej efektywne pod tym względem Msza Święta, Różaniec (zwłaszcza odmawiany wspólnie i na głos), Koronka do Bożego Miłosierdzia oraz specjalne Modlitwy na nasze trudne czasy.

Michał Sybirak