PROROCTWA PRAWDZIWE A FAŁSZYWE

(autentyczne a fałszywe orędzia i objawienia)

28 czerwca 2015

W ostatnim czasie krąży coraz więcej tzw. prywatnych orędzi i objawień, co do których jest coraz trudniej się ustosunkować. A trzeba oczekiwać, że będzie pojawiać się również wiele nowych (lub po prostu „ nowo odkrytych”). Można, oczywiście, po prostu je zignorować, tym bardziej, że Pan Bóg nie uzna nam tego za grzech (w odróżnieniu od osądzenia, a tym bardziej zaciekłej walki z nimi). Ale było by nierozumnie lekceważyć skierowane do nas prawdziwe współczesne Słowa Boże w takich trudnych i niepewnych (może i naprawdę ostatecznych) czasach, których żyjemy. Z drugiej strony, nie można dać się zwieść tzw. fałszywym prorokom, których już nie brakuje, a ma pojawić się jeszcze więcej. Oczywiście że każdy musi sam zdecydować, kogo uznać, a kogo – nie. Lepiej przy tym nie liczyć na żadne autorytety, nawet – wśród duchownych. Ale muszą być przy tym jakieś kryteria i wskazówki, żeby się nie pogubić.

Niektórzy uważają, że starczy samej Biblii. Teoretycznie mają rację – w Biblii (Starym i Nowym Testamentach) jest zapisane wszystko, co jest dla nas niezbędne. Problem jednak polega na tym, że nieraz trudno „rozszyfrować” zakodowaną tam informację. Z drugiej strony, ci, którzy odrzucają współczesne prawdziwe Słowa Boże, argumentując, że „ wszystko zostało już powiedziane w Biblii”upodobniają się do Żydów, którzy odrzucają Nowy Testament, argumentując, że wszystko zostało już powiedziane w Starym (niektórzy z nich nie uznają nawet Psalmów i Proroków, uważając, że starczy samej Tory!) Oprócz tego, w samej Biblii nieraz się mówi, że ta lub inna tajemnica będzie „rozszyfrowana” dopiero w późniejszym czasie. Faktycznie, wiele starotestamentowych tajemnic już zostało wyjaśnionych (lub nawet zrealizowanych) w Nowym Testamencie. Ale nie brakuje również tajemnic (zarówno staro jak i nowo testamentowych), które dopiero czekają na swoje wyjaśnienie, lub zostały wyjaśnione przez prawdziwych współczesnych proroków . I właśnie o to chodzi.

Nie mniej jednak właśnie Biblia zawsze była, jest, i na zawsze pozostanie najważniejszym prawdziwym Słowem Bożym. I to – w tym samym, niezmienionym stanie. No chyba że język i tłumaczenia trzeba trochę poprawić, zwłaszcza we współczesnych, „ apostazyjnych” wersjach, w tym polskiej tzw. Biblii Tysiąclecia , niestety (nie na próżno Kościół nie używa jej w swojej liturgii słowa) . Kwestia niezmienności Biblii brzmi może i banalnie (przecież to – „ oczywista oczywistość”!), ale wiemy z proroctw, że już wkrótce masoneria kościelna gruntownie ją przepisze, dostosowując do swoich (szatańskich) poglądów. Trzymamy się więc mocno tego co mamy, stanowczo odrzucając wszystkie jej przeróbki (a dokładniej – podróbki), nie zważając na żadne „ wysokie autorytety&brdquo;. Trzeba, niestety, z przykrością uznać, że po JP II i BXVI żadnych niepodważalnych autorytetów więcej nie mamy i musimy liczyć wyłącznie na własny zdrowy rozsądek i czyste (tj. regularnie oczyszczane w Spowiedzi Świętej) sumienie. Co nie wyklucza, oczywiście, brania pod uwagę opinii innych ludzi, w pierwszej kolejności współczesnych prawdziwych przekaźników, o ile uznamy ich za godnych naszego zaufania. I tu właśnie zgodność z Biblią musi być głównym kryterium prawdziwości nowych informacji.

Drugim co do ważności kryterium miała by być zgodność z Tradycją oraz nauczaniem Kościoła. Ale tu już nie jest tak prosto. Nawet w Tradycji, co do której generalnie nie ma zastrzeżeń, różni Ojcowie, Doktorzy i Teologowie Kościoła (i to – prawdziwi, uznani) w różnych czasach mieli różne opinie w dość poważnych kwestiach (choćby dotyczącą Tysiącletniego Królestwa Chrystusa na Ziemi). Z nauczaniem zaś Kościoła, co do którego też nie powinniśmy mieć (przynajmniej na razie, do jego gruntownej masońskiej przeróbki, a raczej – podróbki) sprawa komplikuje się tym, że masoneria już zdążyła wprowadzić zmiany, niezgodne z Wolą Bożą. Zwłaszcza po Soborze Watykańskim II. Co prawda, na razie dotyczyło to nie tyle Nauki, ile Prawa Kościelnego. Na przykład „ ołtarze posoborowe”, kiedy kapłan jest zmuszony stać tyłem do Tabernakulum, lub wprowadzenie funkcji tzw. „ szafarzy świeckich”, ręce których nie zostały poświęcone do rozdawania Komunii Świętej . Czemu by więc Pan Bóg miał milczeć w tych ważnych sprawach? Czyż nie powiedziałby o tym swoim przekaźnikom? I On faktycznie im to powiedział, domagając się przywrócenia swoich praw, zgwałconych przez wewnętrznych wrogów Kościoła. W takich wypadkach logiczniej jest dać wiarę współczesnym przekaźnikom, Bożym przyjaciołom, choćby i „ z marginesu”, niż Jego wrogom, choć by i z samej „ góry”. A jeżeli jesienny Synod Biskupów zmieni naukę Kościoła, dotyczącą rodziny, kogo powinniśmy usłuchać – zdrajców hierarchów czy potępiającego tę zdradę Orędzia? Dla mnie sprawa jest oczywista i żadnych wątpliwości w tej i podobnych sytuacjach, których będzie coraz więcej, nie mam i nigdy mieć nie zamierzam. Z pomocą Bożej Łaski, oczywiście. Czego i wam, wszystkim prawdziwym wyznawcom Jezusa i Jego przyjaciołom, z serca życzę. Co więcej, postaram się z Bożą Pomocą (natchnieniem Ducha Świętego , bo bez Niego raczej nie da rady) na tym swoim blogu (i nie tylko) rozwiewać wszystkie wątpliwości do już istniejących i mających powstać lawinowo podobnych kolizji. W oparciu o Biblię i prawdziwych współczesnych przekaźników, oczywiście.

Trzecim ważnym kryterium powinna być zgodność przekazów pomiędzy sobą. Wydaje się to dość oczywiste – przecież Pan Bóg nie może zaprzeczać Sam Sobie, podając różnym Swoim przekaźnikom informacje, które wykluczałyby się nawzajem. Ale, z drugiej strony, nie było by również sensu dawać wszystkim to samo, bo każdy przekaźnik ma własną osobowość i własne zadanie. Dlatego, owszem, prawdziwe przekazy powinny pomiędzy sobą się zgadzać, ale nie co da joty. Nawet cztery Ewangelie nie zawsze zgadzają się pomiędzy sobą we wszystkich szczegółach (już nie mówiąc o wielu innych przypadkach, kiedy Biblia na pozór przeczy sama sobie), co ateiści (zwłaszcza tzw. „ naukowi”) lubią wystawiać jako „ dowód” Jej nieprawdziwości. Nawet Sam Jezus Chrystus w jednym miejscu mówi, że „Pokój zostawiam wam, pokój Mój daję wam.” (J 14, 27) , zaś w drugim – że „Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz. ” (Mt 10,34). Oczywiście że w ciągu minionych wieków, a nawet już tysiącleci, teologowie dawno potrafili wytłumaczyć te niby sprzeczności i teraz każdy chętny łatwo może sobie znaleźć te wytłumaczenia, dotyczące Biblii. No właśnie, Biblii, a nie Orędzi i objawień, tym bardziej – współczesnych, które na dodatek na szczęście nadal trwają i coraz to „ podrzucają” nam wątpliwości, dotyczące pozornych niezgodności pomiędzy sobą. Pozornych, bo po dokładnym rozważaniu i modlitwie do Ducha Świętego zawsze (nie od razu, ale trochę wcześniej czy później) otrzymujemy odpowiedź, rozwiewającą wszelkie wątpliwości. Niżej podaję kilka takich przykładów.

Czwartym – wypełnienie proroctw. Brzmi dość oczywiste, ale tu trzeba brać pod uwagę kilka momentów. Po pierwsze, nie wszystkie proroctwa są bezwarunkowe i nieodwołalne (a nawet takie mogą mieć znacznie złagodzone skutki). Nie brakuje proroctw warunkowych, które, przy odpowiednich warunkach (wiara w nie, modlitwa, post i ekspiacja odpowiedniej ilości ludzi) mogą być albo zupełnie odwołane, albo odsunięte w czasie. Nawet w Biblii mamy taki przykład (proroctwo Jonasza o zniszczeniu Niniwy). Chociaż generalnie wszystko, co przepowiada Biblia, albo już się spełniło (ok. 80%), albo właśnie się spełnia na naszych oczach, albo koniecznie jeszcze się spełni. Nawet Niniwa później jednak została zniszczona. Natomiast, u współczesnych przekaźników odsetek takich „ niewypełnionych proroctw” musi być jeszcze większy. Przecież Panu Bogu właśnie o to chodzi, żebyśmy się „przestraszyli” ewidentnymi niekorzystnymi konsekwencjami i postarali się ich uniknąć. A ludzie najpierw uwierzą, pomogą czemuś zapobiegnąć, a później wytykają prorokowi że „nic się nie wydarzyło”, co zostało przepowiedziane. Pod tym względem współczesnym prorokom nie pozazdrościsz! Kilka konkretnych przykładów również podaję niżej.

Piątym – owoce. To kryterium ukazuje Sam Bóg jako jeden z głównych. Faktycznie, w niektórych wypadkach (Medziugorje, Orędzia Ostrzeżenia) takie owoce są liczne, pozytywne i oczywiste (chociaż niektórzy nawet tu znajdują „ złe owoce”, na szczęście – bardzo nieliczne.) Natomiast, w wielu innych przypadkach o owocach po prostu nic nie wiemy, dlatego kryterium to w praktyce jest dość trudne do zastosowania. No chyba że będziemy obserwować owoce, jakie otrzymamy osobiście pod wpływem tych lub innych przekazów. A o to właśnie przede wszystkim chodzi, bo przecież Pan Bóg nie może dać nam zadania „nie do zrealizowania”!

Szóstym – język przekazu. Musi on być jasnym, klarownym i jednoznacznym. A dlatego i „naszym”, zwykłym i współczesnym, nawet z wykorzystaniem terminów ze współczesnej techniki, technologii i zjawisk socjalnych. Czemu by Pan Bóg miał być „zacofanym” i mówić do nas w niezrozumiałym, niby „biblijnym” języku? Nawet w Biblii język się zmieniał: Stary Testament został otrzymany po hebrajsku, Jezus mówił już po aramejsku, ale cały Nowy Testament zapisany został w języku greckim z wykorzystaniem pojęć i terminów z greckiej kultury, tj. Pan Bóg pod tym względem zawsze dostosowywał się do żyjących ludzi. Czemu teraz miałoby być inaczej?

Siódmym – czas powołania proroka (o ile uznajemy Orędzia Ostrzeżenia, bo właśnie z nich dowiadujemy się, że otrzymująca je Maria Bożego Miłosierdzia jest ostatnią powołaną: „Wszyscy, którzy twierdzą, że mówią w Moim Imieniu, licząc od czasu, gdy rozpoczęła się ta Misja, czyli od listopada 2010 roku, nie posiadają prawa, aby tak czynić, gdyż nie pochodzą oni ode Mnie. Ale ci prorocy, którzy przyszli przed tą Misją, a którzy także mówią w Moim Imieniu, są błogosławieni i nadal będę ich chronił.”). Kryterium to jest na tyle ważne, że automatycznie odrzucimy licznych fałszywych proroków, którzy niebawem mają powstać. To bardzo ułatwi nam życie, bo nie trzeba będzie zaprzątać sobie głowę tą trucizną i jej badać, lecz skupić się na pełnej i nieskażonej Biblii oraz przekazach i orędziach, które już zbadaliśmy i co do których już nie mamy żadnych wątpliwości. Trzeba tylko uważać, żeby nie odrzucić przekazów, powstałych po tym terminie, o ile sam przekaźnik został powołany wcześniej. Oraz na tych fałszywych, którzy będą udawać, że otrzymali swoje „przekazy” (lub zostali powołani) wcześniej. Dlatego trzeba być szczególnie ostrożnymi w stosunku do nowych dla nas przekaźników niezależnie od podawanych przez nich dat.

Żeby nie być gołosłownym, podaję kilka przykładów, które znam. A znam, oczywiście, daleko nie wszystkie, bo na całym świecie jest ponad 3 000 samych prawdziwych przekaźników i nie wiem ilu fałszywych. Z tych ostatnich jedni otrzymują swoje przekazy wprost od złego ducha (świadomi tego lub nie), natomiast drudzy zupełnie świadomie „kombinują” swoje „orędzia”, wydając własne słowa za Słowa Boga. A tego w żadnym wypadku robić nie wolno! Ciekawe, że w niektórych uzasadnionych wypadkach robić „na odwrót” – wolno (tj. wydawać otrzymane Słowa Boga za własne). Tak robił to, np. Dawid, kiedy pisał swoje psalmy (wiemy to od bł. Anny Katarzyny Emmerich), oraz, możliwe, Apostoł Paweł. Nie na próżno „ ich” pisania uznano za „ Słowo Boże” na równi z Mojżeszem i Prorokami, gdzie Pan Bóg mówi Sam, w pierwszej osobie. Jak się okazało, również Papież JPII nieraz wydawał od swojego imienia to, co otrzymał bezpośrednio od Boga lub Jego Matki (bo też miał prywatne objawienia, choć nikomu o tym nie mówił). To akurat zrozumiałe: kiedy on mówił lub pisał coś w swoim imieniu, wszyscy to spokojnie przyjmowali, bo cieszył się dużym autorytetem osobistym plus wynikającym ze stanowiska. A gdyby powiedział, że otrzymał to „ z Nieba”, no to wielu miałoby do tego wątpliwości, i to – zupełnie uzasadnione, bo jak udowodnić, że to nie oszustwo złego ducha? A tak miał święty spokój, i nie miał takich problemów (zupełnie mu nie potrzebnych), które mieli i mają „otwarci” prorocy wszystkich czasów. Ale to już ich krzyż i zadanie, zresztą za dobre wykonanie którego maja od Boga dobrą nagrodę.

Przykłady podaję, oczywiście, kontrowersyjne, nie uznane na razie oficjalnie przez Kościół. Choć Kościół i nie może zabronić w nie wierzyć a nawet je rozpowszechniać. Co prawda, i z uznanymi oficjalnie też nieraz u hierarchów są problemy. Np. Fatima, zwłaszcza mało znana ostatnia część Trzeciej Tajemnicy, którą niektórzy nazywają „Czwartą” i która przepowiada o strasznej apostazji na samym szczycie Kościoła, czego obecnie jesteśmy świadkami. Zwłaszcza po tym, jak nowy papież niedawno faktycznie wystąpił przeciw dobrze znanej ” Pierwszej Tajemnicy” , sugerując, że nie ma Piekła, tym samym robią kolejny poważny krok w kierunku Fałszywego Proroka.

Największym zaufaniem wśród wierzących, nawet po cichu u wielu duchownych, cieszy się, oczywiście, Medziugorje. Prawdziwość tych Objawień na tyle oczywista, że masonerii kościelnej bardzo trudno temu zaprzeczyć. Dlatego muszą iść na takie przekręty, że niby „Gospa nie ma nóg” , podczas gdy wizjonerzy mówią tylko, że nigdy ich nie widziały (jak również i włosów!), co wcale nie znaczy, że ich nie ma. Argument, że hierarchowie miejscowej Serbskiej Cerkwi Prawosławnej w czasie, kiedy to była ich jurysdykcja, ich nie uznali, też nie wytrzymuje krytyki. Wiadomo przecież jest, jak prawosławni traktują katolików. A jakie uznane katolickie objawienia uznała oficjalnie również jakakolwiek Cerkiew Prawosławna? Inna sprawa, zwykle prawosławni wierzący, wśród których nie brakuje uznających wielu „katolickich” objawień. Pocieszają oni siebie tym, że Matka Boża zawsze objawia się małym niewinnym dzieciom i nigdy (jak oni sądzą) – katolickim hierarchom. Argument zaś, że ktoś tam z duchownych, powiązanych kiedyś z wizjonerami, ciężko zgrzeszył, po prostu jest śmieszny. Przecież właśnie takiego argumentu bardzo lubią używać otwarci wrogowie Kościoła przeciwko niemu, wierze a nawet samemu Bogu!

Nie zapominajmy o tzw. Dziesięciu Tajemnicach Medziugorskich, kiedy ludzkość będzie ostrzegana o najważniejszych grożących jej niebezpieczeństwach za trzy dni przez każdym z nich. Dlaczego za trzy? No bo za trzy dni można się przygotować, w tym opuścić zagrożone tereny nawet na piechotę. Ci, którzy w nie uwierzą, oczywiście. Ci zaś, którzy nie uwierzą i nie przygotują się, podczas kataklizmu przypomną sobie o tym proroctwie, pożałują, że mu nie uwierzyli i tym samym łatwiej dostąpią łaski agonalnej. Dokładnie, jak to miało miejsce za czasów Noego. Po każdej zaś spełnionej tajemnicy trzeba się spodziewać zwiększenia liczby tych, którzy uwierzą następnej i się uratują.

Tak więc gdyby „ watykańskie mądrale ” (a dokładniej – zakorzeniona tam od lat masońska loża P2) faktycznie się zdecydowali uznać te Objawienia za „ nieprawdziwe ”, musimy potraktować ich opinię tak samo, jak traktowaliśmy kiedyś opinie różnej komunistycznej swołoczy. Z jakiej racji mielibyśmy się podporządkować swołoczy masońskiej? Uważam jednak, że Pan Bóg do tego nie dopuści. Może, na przykład, „odprawić do Józefa Życińskiego„ (który zamierzał „zrobić porządek w Internecie” – tj. walczyć z nami, oczywiście) najbardziej wrednego i upartego decydenta, reszta zaś się przestraszy i zachowa status quo, powołując się na to, że Objawienia te nadal jeszcze (dzięki Bogu!) trwają. Z resztą to prawda, a i w ubiegłych wiekach Kościół (jeszcze daleko nie tak zepsuty, jak obecnie) nigdy nie śpieszył uznać oficjalnie prawdziwych objawień. Niektóre nawet zakazywał! Po tym zaś, jak w Medziugorju pojawi się stały znak (podobnie – źródło, z którego powstanie duże jezioro), zaprzeczyć Objawieniom nie da rady nawet Watykan, żeby aż tak otwarcie nie dyskredytować siebie nie tylko w oczach milionów wierzących, lecz również całego świata, bo to nie pasuje do jego tajnych podstępnych planów.

Co prawda, zdarzają się nieraz w polskich tłumaczeniach tych Orędzi poważne błędy. Ja to od razu wyczuwam, że Matka Boska nie mogła tak powiedzieć – sprawdzam tłumaczenia w innych językach i zawsze faktycznie się okazuje, że Ona powiedziała to trochę inaczej, ale sens zmienia się nieraz bardzo znacznie na zupełnie „teologicznie prawidłowy”. Ale to jest ogólną wadą wszystkich tłumaczeń, nie wyłączając, niestety Biblii. Zwłaszcza Biblia Tysiąclecia jest pod tym względem fatalna, choć generalne język polski jest jednym z najlepszych do przekazania wszystkich pojęć teologicznych.

Jednym z ulubionych argumentów przeciwników Medziugorja jest to, że w odróżnieniu od wizjonerów poprzednich wieków nikt z nich nie wstąpił do zakonu, lecz każdy założył rodzinę. Ale nie ma co się temu dziwić w naszych czasach, kiedy normalna rodzina jest tak atakowana (ostatnio nawet przez kościelnych hierarchów-zdrajców!). Dają więc żywy przykład. Oprócz tego, rodzina daje im wsparcie, nie wymagając duchowego „posłuszeństwa”, w odróżnieniu od zakonów, obecny stan których nie jest najlepszy. Nie wiemy, oczywiście, co dzieje się za ich murami. Ale widzimy ich nieraz w „świecie”. Jeden przykład: podczas podróży transportem miejskim, przejeżdżając blisko kościoła, niektóry pasażerowie pobożnie się żegnają. Przy czym robią to nie tylko „moherowe berety”, ale również faceci a nawet młodzi, nieraz ktoś, o którym byś nigdy tego nie pomyślał. Ale nigdy nie widziałem, żeby zrobiły to siostry zakonne , więc trochę to świadczy o duchu, jaki u nich tam panuje. Dlatego Pan Bóg nie mógł pozwolić, żeby Jego przekaźniki okazali się w takim środowisku, pod „ duchowym kierownictwem ” nabierającej coraz więcej siły, wpływów i arogancji swoich wrogów – masonerii kościelnej. Muszą więc pozostać względnie niezależnymi. Jest to typowe również dla wielu innych współczesnych proroków, w tym MBM.

Ciekawym wątkiem jest wiek tych (oraz, podobnie, wielu innych) przekaźników – „Generacja X”, do którego należy również Antychryst, co stawia ich niejako w jednej „ kategorii wagowej ”. Pokolenie to jeszcze dobrze pamięta czasy komuny oraz wszystkie następne – pozytywne i negatywne przemiany. Znają się więc na rzeczy. Jeżeli zaś przypuścić, że za parę lat będziemy już żyć w Nowej Erze , gdzie wszystkie te przekaźniki (które przeżyją, oczywiście, bo niektórych Pan już zabrał lub jeszcze zabierze do Siebie) będą odgrywać pierwsze role – pięćdziesiątparęlatki nadają się jak najbardziej: ani za starzy, ani za młodzi na kierownictwo wszystkich stopni.

Jeszcze większym atakom ze strony masonerii kościelnej podlegają Orędzia Ostrzeżenia MBM . Nic dziwnego, bo oni przygotowują grunt dla „ buntu ” przeciwko Fałszywemu Prorokowi, pewnego kandydata na którego wreszcie im się udało usadzić na Tronie Piotrowym w dawno opanowanym przez nich Watykanie. To z kolei wywoła rozłam w Kościele (nie tylko Katolickim), a dzięki tym Orędziom „za dużo” ludzi wie o ich podstępnych planach, a więc odejdzie od ich wpływów. To akurat prawda. Prawdziwość tych Objawień u każdego nie uwikłanego czytelnika nie może wywoływać żadnych zastrzeżeń. Starczy poczytać same Modlitwy Krucjaty. Tym bardziej, że część proroctw z tych Objawień już się wypełniła na naszych oczach. Pozostaje więc wątek słuszności „ buntu ” przeciwko „najwyższej władzy kościelnej”. Owszem, każdy papież jest następcą Apostoła Piotra („ pierwszego papieża ”), którego Sam Jezus Chrystus ustanowił jako „Skałę, na której zbudowany jest Kościół” (Mt 16,17-19). Ale powiedział to jemu nie bezwarunkowo, lecz po jego wyznaniu, że Jezus Chrystus – „...Mesjasz, Syn Boga żywego ” (Mt 16,16) . Już za parę wierszy (a więc prawie bezpośrednio po „inauguracji”) mówi do niego: „Zejdź Mi z oczu, szatanie! Jesteś Mi zawadą, bo myślisz nie na sposób Boży, lecz na ludzki” (Mt 16,23) . A przecież Piotr „ sprzeciwił się ” Chrystusowi nie jako zdrajca, lecz z miłości do Niego, ale „źle zrozumianej”. Oczywistym więc jest, że Piotr i każdy jego następca jest „Opoką” i zwierzchnikiem Kościoła nie bezwarunkowo, lecz o tyle na ile pełni Jego Wolę i strzeże Jego Prawdziwych Słów. W przeciwnym razie musi „odejść precz”. Jeżeli zaś tego nie zrobi (a zdrajca na pewno tego nie zrobi), no to każdy prawdziwy i wierny wyznawca Jezusa Chrystusa nie tylko ma prawo, lecz wręcz obowiązek odejść od takiego „papieża”. Dotyczy to również kapłanów i hierarchów, którzy Go nie zdradzili i nie chcą zdradzić. Wymówka „ posłuszeństwa władzy kościelnej” tu nie obowiązuje: wierni świeccy takich ślubów w ogóle nie składali, zaś osoby duchowne składali śluby przede wszystkim Jezusowi Chrystusowi. Inna sprawa, że będzie to test (dla wielu – bardzo trudny), kto komu tak naprawdę chcę służyć i pozostać lojalnym. Niestety, wielu wiernych (w tym duchownych) może popełnić fatalny błąd, i właśnie o tym między innymi przestrzegają Orędzia Ostrzeżenia oraz inne prawdziwe Orędzia.

Porównajmy to do wojskowych, z których każdy składał przysięgę na wierność swojemu Państwu. No właśnie, Państwu, a nie dowódcy! Nie mniej jednak ma on obowiązek wypełniać rozkazy swojego dowódcy, za niewypełnienie rozkazu grozi kara więzienia, zaś w czasie wojny – nawet śmierci. O ile ten dowódca sam służy swojemu Państwu. Kiedy zaś dowódca z jakichkolwiek (nawet „słusznych”) powodów postanowi przejść na stronę przeciwnika, nikt z jego podwładnych już nie ma obowiązku go słuchać. Może (o ile uznaje te powody za „słuszne”), ale nie musi (o ile za takie nie uznaje). Tj. każdy jego podwładny sam decyduje, komu chce pozostać lojalnym, i nikt nie ma prawa go zmusić. W historii wojennej takich przykładów nie brakowało, ale rozpatrzymy jeden z ostatnich, na Krymie. Kiedy garnizony ukraińskie zostały tam zablokowane przez oddziały armii rosyjskiej, wszystkich ich namawiano przejść na służbę do tej armii. Argumentami były głównie wyższa pensja oraz zachowanie mieszkań (dla oficerów), no i „ wierność narodowi Krymu ”, oczywiście (dla uspokojenia sumienia, bo nikt nie lubi przecież się o tak po prostu „sprzedawać”). I wtedy każdy żołnierz i każdy oficer podjął osobistą (nieraz trudną) decyzję. Jedni poszli za głosem sumienia i pozostali wiernymi danej przysięgi – ich odpuścili na Ukrainę. Drudzy przeszli na stronę silniejszego (wtedy nawet jeszcze nie uznawanego za „wroga”) – i zachowali, a nawet polepszyli swoje warunki materialne.

Podobny wybór w najbliższych latach czeka nas wszystkich: pójść za głosem sumienia i pozostać wiernymi nigdy nie zmienianemu Nauczaniu Jezusa Chrystusa (a tym samym – Jemu Samemu), lub za kardynalnie zmieniającymi to Nauczanie (a tym samym zdradzającymi Go) hierarchami. Z tym że konsekwencje będą o wiele poważniejsze. W pierwszym wypadku czeka nas chwilowy margines, oskarżenia, prześladowania, niektórych nawet męczennictwo, ale w rezultacie – zbawienie wieczne, życie w Tysiącletnim Królestwie Chrystusa na Ziemi. W drugim – chwilowe wygody, komfort, uznanie, ale w rezultacie – wieczne potępienie albo, w najlepszym wypadku – czyściec (o ile kto dostąpi tzw. „łaski agonalnej”). Mamy na razie czas to dobrze przemyśleć (o ile kto jeszcze nie zdecydował), lecz mające niebawem nastąpić (może gdzieś za ponad rok) Wielkie Ostrzeżenie (Mały Sąd Ducha, Oświetlenie Sumień) ma rozwiać wszystkie wątpliwości. Problem jednak będzie polegał na tym, że Fałszywy Prorok i jego zgraja formalnie też pozostaną „ wierni Chrystusowi ”, ale zmienią Jego Nauczanie na „ bardziej współczesne, tolerancyjne i humanitarne ”. Poczynając od zmiany Mszy Świętej (zniesienia Najświętszej Ofiary) i przepisywania Biblii a kończąc na uznaniu wszystkich grzechów i zboczeń za „normalne” i „akceptowane” w Oczach Miłosiernego Boga). Rzecz jasna, że prawdziwy chrześcijanin nigdy tego nie zaakceptuje.

Nie zawsze jednak lojalność i wierność przysiędze jest wskazana. Jeżeli, na przykład, ktoś kiedyś złożył przysięgę (albo coś podobnego) na wierność masońskiej lub jej podobnej organizacji, albo komunistycznej bezpiece, zaś później by opamiętał się, że nie chcę być wiernym szatanowi, któremu to służy ta organizacja, może, a nawet powinien, od tych zobowiązań się uwolnić. Zrobić to trzeba na spowiedzi świętej, bo tylko ksiądz ma prawo od tego zwolnić. Pokutę zaś dodatkową nałoży raczej sama ta organizacja, wykorzystując posiadane zazwyczaj na każdego ze swoich członków –haki”. Mogą więc zniszczyć człowiekowi imię oraz karierę. W najgorszym wypadku mogą nawet zabić. Ale przynajmniej dusza zostanie uratowana. Nie ma nic za darmo. Nie można przecież przez całe życie korzystać z dobrodziejstw, które daje swoim członkom każda tajna organizacja, a później o tak po prostu skorzystać z dobrodziejstw od Pana Boga. Za wszystko trzeba płacić. Tego wymaga Sprawiedliwość Boża.

Odnośnie Żywego Płomienia (autentyczność Orędzi którego nie ulega wątpliwości, starczy poczytać zawarte w nich Nowenny ) opinia masonerii mnie nie interesuje (choć nienawidzą go bardziej, niż MBM). Ma on również sporo zastrzeżeń ze strony nawet prawdziwe wierzących. Da się to jednak wytłumaczyć. Po pierwsze, czytać te Orędzia nie zawsze jest łatwo, bo stawiają nie raz „za dużo wymagań”. Taki oto zwykły wierzący, albo ksiądz lub biskup, wśród których wielu go zna, śledzi go, a nawet po cichu wspiera, czyta jego Orędzie i zdaję sobie sprawę, jak jeszcze daleko do duchowej doskonałości, która wydawała się być już „w zasięgu ręki”. Szczególne pretensje mają do niego stronnicy MBM, uważają bowiem, że broni on obecnego papieża. Otóż się mylą. O tym, że na Stolicy Piotrowej zasiądzie Fałszywy Prorok (nazywany tam Antychrystem , ale to nie ważne), pisał on za długo do pojawienia się Orędzi Ostrzeżeń. A i teraz jego Orędzia wprost wzywają do odmówienia posłuszeństwa każdemu księdzu, biskupowi, a nawet papieżowi, o ile ktoś spróbuje zmienić Biblię, Nauczanie Jezusa Chrystusa lub liturgię. Inna sprawa, że zwracają oni uwagę na fakt, że obecny papież jak na razie Fałszywym Prorokiem jeszcze nie jest, i teoretycznie ma szansę nim się w ogóle nie stać (wtedy by masoneria go usunęła i postawiła innego). Co więcej, podczas Wielkiego Ostrzeżenia ma się on nawrócić (zresztą jak wszyscy, którzy przeżyją Ostrzeżenie, bo nienawróceni „twardzieli” po prosty umrą zaraz po nim). Nawróci się, a nawet podejmie kilka korzystnych zmian w Kościele. Niestety, jak pisze Biblia, „Pies powrócił do tego, co sam zwymiotował, a świnia umyta – do kałuży błota.” (2P 2, 22) . Tj. odstąpi, jak wielu innych nowo nawróconych, a wtedy dopiero zostanie Fałszywym Prorokiem, zwłaszcza kiedy usunie ze Mszy Świętej słowa konsekracji.

Nie lubi go również ks. dr hab. Piotr Natanek wraz ze swymi nielicznymi, ale widocznymi stronnikami (Rycerzami Chrystusa Króla) , przeciwko którym ja nic nie mam i misję których szanuję i uważam za bardzo ważną. Ale to też łatwo wytłumaczyć. Uważają oni bowiem, że Żywy Płomień „za dużo na siebie ostatnio bierze”, a zlecona jemu od Boga bardzo ważna misja w Kościele słuszniej należałaby się samemu ks. Natankowi. Rozumując w ten sposób, głową Apostołów musiałby zostać pozostały wierny do końca Apostoł Jan, a nie Piotr. Ale Pan Bóg ma swoją, nie zawsze zrozumiałą dla nas logikę: ” Bo myśli Moje nie są myślami waszymi ani wasze drogi Moimi drogami” (Iz 55,8) . Dlatego rozdaje On zadania i stanowiska według swojego własnego uznania. Z resztą ma do tego pełne prawo, i każdy Jego prawdziwy wyznawca musi się z tym pogodzić. W ogóle zazdrość i nieporozumienia wśród nawet prawdziwych współczesnych przekaźników nie są zjawiskiem rzadkim. Cóż, nawet wśród Apostołów trwała rywalizacja. Kres temu położyło Zesłanie Ducha Świętego. Teraz również, po Ostrzeżeniu, znajdą oni wspólny język i dojdą do pełnego porozumienia w obliczu nadchodzącego Antychrysta i upadku widocznego Kościoła. Zbiorą się bowiem na wspólny zjazd i o wszystkim się dogadają.

Szokują również niektórych „czystych sercem” czytelników tych Orędzi szczegółowe opisy różnych zboczeń i dewiacji seksualnych. Ale trzeba wziąć pod uwagę, że audytoria jest dość szeroka i to, co jest oczywistym dla jednych, wcale nie jest oczywiste dla innych. Zwłaszcza w naszych „wolnych” i „tolerancyjnych” czasach. Nawet autentycznie wierzący mogą w czymś grzeszyć, nie do końca zdając sobie z tego sprawę. W czasach, kiedy media otwarcie reklamują te sprawy, pokazując ich często w pozytywnym świetle, dla czego by Pan Bóg miał wstydliwie milczeć, a nie nazwać ich po imieniu i wytłumaczyć dla swoich? Nawet w „cnotliwych” czasach średniowiecza spowiednicy „dręczyli” swoich penitentów pytaniami o szczegółach ich życia intymnego, żeby ostrzec przed ewentualnymi grzechami, na które w przeciwnym razie nie zwróciliby uwagi. Teraz już tego nie robią, więc ktoś musi o tym mówić. Zresztą w Starym Testamencie też nie brakuje „szokujących” treści. Z tego właśnie powodu w czasach św. Teresy od Dzieciątka Jezus karmelitankom nie zezwalano czytać pełnej Biblii, lecz tylko jej skróconą („oczyszczoną”) wersję.

Jeszcze innym zastrzeżeniem do proroctw Żywego Płomienia jest ich „mała wypełnialność”. Zarzut dość poważny, żeby zostawić go bez rozpatrzenia. Tym bardziej, że dotyczy to również innych proroków, poczynając od proroka Jonasza. Ale Niniwa jednak później została zburzona, więc nie śpieszmy się twierdzić, że „proroctwa się nie spełniają”. Inna sprawa, kiedy pada konkretna data (zwykle konkretny rok) – i „nic się nie dzieje”. Świadczy to może o tym, że dość dużo ludzi uwierzyło w realność grożącego niebezpieczeństwa i swoimi modlitwami, postami, ekspiacją go oddaliło, jak miało to miejsce w Niniwie.

Ostatnia uwaga dotyczy również Orędzi ks. Stefano Gobbi. Autentyczność tych Objawień też nie ulega wątpliwości, a jest tam sporo ciekawej informacji. Na przykład proroctwa o przyszłości wielu krajów świata, które on odwiedził na wszystkich kontynentach. Orędzia jego były skierowane przede wszystkim do kapłanów, którzy w końcu ubiegłego wieku licznie im uwierzyli i przestraszyli się, kiedy padła data – „przed 2000 rokiem”. Ale 2000 rok minął, „nic się nie stało”, i wielu z nich się rozczarowało, jak kiedyś Jonasz. Ale właśnie masowe zaangażowanie osób duchownych, czyje modlitwy o dziesięć razy silniejsze od naszych świeckich (za wyjątkiem niektórych „wybranych”, czyje modlitwy mogą być nawet silniejsze, oraz małych dzieci) odsunęło w czasie grożące w końcu ubiegłego tysiąclecia ogromne wiszące nad światem niebezpieczeństwo. Dodatkowym efektem takich „niewypełnialności” proroctw jest pokora samego „nietrafnego” proroka, a więc zwiększenie szansy na jego osobiste zbawienie, na czym też bardzo zależy Panu Bogu (choć by z elementarnej sprawiedliwości, bo oni pomagają w zbawieniu wielu), i jak by to wyglądało, gdyby pycha zaszkodziła im samym.

Nie tak dawno stały się coraz bardziej popularne Orędzia jeszcze jednej polskiej przekaźniczki. Mało co o niej wiadomo i nie ma, niestety, poświęconej jej strony internetowej. Niektóre jej Orędzia zaś od czasu do czasu umieszcza w komentarzach na blogu Dziecko Królowej Pokoju jej znajoma „Gosia 3”. Trudno ich tam, jednak, odnaleźć, dlatego zdecydowałem się (dla wygody własnej oraz czytelników) zebrać ich na specjalnej podstronie. Zamierzam i dalej umieszczać tam kolejne jej przesłania Wyglądają bowiem one na prawdziwe, a zawierają wiele ciekawych szczegółów, zgadzając się jednocześnie w głównym z innymi prawdziwymi przekazami z Nieba. A właśnie o to chodzi. Dlatego mało mnie interesują te orędzia, które, w najlepszym wypadku, opiewają tylko to, co i tak już dobrze wiadome, bez nowych szczegółów, zaś w najgorszym – podają takie szczegóły, które w sposób zasadniczy zaprzeczają informacjom z innych, wiarygodnych przekazów. Nie biorę się jednak ich osądzać, lecz po prostu ignoruję. Ignoruję również proroctwa protestanckie, choć nieraz są bardzo ciekawe, ale jakoś im nie za bardzo ufam, już nie mówiąc o pogańskich (np. Majów) lub Nostardamusa, który w ogóle mnie nie interesuje.

Biorę jednak pod uwagę proroctwa prawosławne , które bardzo dobrze się zgadzają z Biblią, pomiędzy sobą, oraz proroctwami katolickimi, jednocześnie uzupełniając brakujące w tych ostatnich informacje. Niestety, praktycznie nie są one dostępne w języku polskim.

Myślę, że zakaz osądzania jakiegokolwiek orędzia nie nosi charakteru absolutnego, lecz dotyczy tego, czego my nie rozumiemy, a nieraz po prostu nie za bardzo i znamy, bo wielu w ten sposób osądza prawdziwe Słowa z Nieba. Natomiast, kiedy jakiś „przekaźnik” otwarcie głosi jawną herezję, to, co jawnie przeczy Biblii oraz uznanemu Nauczaniu Kościoła, można i trzeba o tym też otwarcie mówić. Jeszcze Apostoł Paweł namawiał: „nie miejcie udziału w bezowocnych czynach ciemności, a raczej piętnując, nawracajcie” (Ef 5,11) . Jego słowa w ciągu następnych wieków gorliwie wcielali w życie Ojcowie Kościoła, np. św. Ireneusz z Lyonu, „ Adversus haereses (Przeciw herezjom) ” , a my mamy teraz milczeć? A kiedy mający niebawem objawić się liczni fałszywi prorocy na czele ze swoim głównym otwarcie będą przekręcać niezmienne Słowo Boże (prawdziwi prorocy zawsze stoją na straży właśnie tej Jego niezmienności), też będziemy tylko na to bezczynnie patrzeć? Ja tam nie zamierzam. O jednej takiej „prorokini” pisałem już wcześniej . O innych nie za bardzo wiem. Chcę jednak wyrazić swoją opinię na temat tzw. „Trzeciego Testamentu”. Poświeciłem w swoim czasie aż trzy dni na jego studiowanie, bo na początku wydawał się on mi słusznym i logicznym: była era Ojca („Stary Testament”), potem – Syna („Nowy Testament”), czemu nie miałaby być era Ducha Świętego („Trzeci Testament ”)? Piszą gładko, bez widocznej herezji. Ale, kiedy po raz pierwszy czytasz jeszcze z niedowierzaniem prawdziwe Orędzia z Nieba (np. MBM czy ŻP), to im więcej czytasz, tym więcej się przekonujesz w ich prawdziwości. Tu zaś sytuacja była odwrotną. Dobiło mnie takie zdanie (nie cytat, bo dokładnie nie pamiętam, a grzebać jeszcze raz w tych śmieciach nie mam ochoty): „ trzeba oczyścić Mszę od liturgii ”. Właśnie to zrobi „ papież ”, kiedy ostatecznie zostanie Fałszywym Prorokiem! Przestrzegam więc przed tą nową fałszywą teorią.

Ostatnia uwaga: szatan jest na tyle sprytnym, inteligentnym i przebiegłym, że potrafi nieraz nawet w prawdziwe przekazy z Nieba wtrącić coś swojego. My to intuicyjnie odczuwamy i mamy chęć odrzucić cały przekaz. Może jemu właśnie o to między innymi chodzi. Wiedząc o tym więc się nie spieszmy „wylać dziecko z kąpielą”. Z drugiej strony, fakt ten daje nam prawo, a nawet obowiązek nie przyjmować bezkrytycznie żadnych, nawet najbardziej „ wiarygodnych ” informacji, lecz śmiało odrzucać to, co nam nie pasuje. Bez przesady, oczywiście. Niestety, nawet współczesne przekłady Biblii nie zawsze są zbyt dokładne, ale to nie daje nam prawa Ją odrzucać, a tym bardziej przerabiać komukolwiek według swoich przekonań.

Michał Sybirak