CZY ŻYDÓW CZEKA NOWY HOLOCAUST?

29 października 2014

Parę miesięcy temu w izraelskich media rozgorzała się dość ciekawa i nietypowa dla innych narodów gorąca dyskusja – czyje wizerunki mają być namalowane na nowych banknotach. Przy tym nikt nie poddawał w wątpliwość zasługi dla Izraela tego lub innego kandydata. Chodziło tylko i wyłącznie o to, do jakiej on należy grupy etnicznej – Sefardyjczyków czy Aszkenazyjczyków. Przecież inne narody też nie są unitarne (jednolite) pod względem genetycznym, i nieraz może z tego powodu powstają różnice kulturowe, a nawet polityczne. Ale nikt na to specjalnie nie zwraca uwagi i nie akcentuje – tak jakby taki problem nie istniał, nawet kiedy on tak naprawdę istnieje. Nikt, oprócz Żydów.

Np. właściwi Ukraińcy (genetycznie Słowianie) zamieszkują przeważnie środkową część Ukrainy. Na Wschodzie zaś dominują Ruscy (też Słowianie, ale mający dość dużo fino-ugorskich genów) – stąd ich sympatia do Rosji (i „separatyzm”). Natomiast na Zachodzie (właściwie w Galicji) mieszkają Rusini (genetyczne Sarmaci, a nie Słowianie, jak wynika z niedawnych badań genetycznych Wschodnich Słowian), którzy „Ukraińcami” stali dopiero w 1945 roku, kiedy przyłączono ich do ZSRR. Bowiem w paszportach (dowodach osobistych) radzieckich była rubryka „narodowość” i powiedziano im, że nie ma takiej narodowości jak Rusini, więc mogą się zapisać jak Ruscy albo Ukraińcy. Oczywiście że oni woleli zapisać się jako „Ukraińcy”. Nie dziwi więc ich orientacja prozachodnia, zwłaszcza biorąc pod uwagę ich historyczną przynależność do Cesarstwa Austro-Węgierskiego oraz Greckokatolickią wiarę. Fakt, że nie chcą dołączyć do Zachodu sami, lecz z resztą Ukrainy, można wytłumaczyć tym, że nie mają wystarczających resursów, żeby samym utworzyć dość silne państwo.

Białorusini też, jak się okazało, nie są jednolici pod względem genetycznym. Mający geny prawie identyczne z Ruskimi naturalnie ciągną do Rosji, zaś mający geny prawie identyczne z Polakami (Słowianie) naturalnie ciągną do Polski i Zachodu („opozycja demokratyczna”). Ruscy też mają conajmniej dwie grupy genetyczne. Czyste Słowianie w swojej większości nie przyjęli żydowskiej rewolucji 1917 roku, walczyli z nią w szeregach Białej armii i później emigrowali. Natomiast tym, którzy mieli więcej fino-ugorskich (przeważnie mongolskich) genów, wschodni despotyzm przypadł do gustu, podoba się on im także teraz i żadnej „zachodniej demokracji” oni nawet nie chcą, woląc mieć raczej „silne państwo”, niż jakieś tam „prawa człowieka i swobody obywatelskie”.

Łatwo zauważyć też różnicę między Francuzami: białymi (prawdziwi Galowie) a czarnowłosymi, oraz Włochami – białymi potomkami Rzymian a czarnowłosymi potomkami Greków. Albo Niemcy Wschodnie – genetyczni Słowianie, których kiedyś zawojowano, elitę pozabijano, resztę zaś na siłę obrócono w „Niemców drugiej kategorii”, jak ich aż do dziś postrzegają i traktują. W odróżnieniu od Imperium Rosyjskiego, w którym elitę dołączonych, w tym zawojowanych narodów dołączano do własnej elity, narodom zaś pozostawiano kulturową autonomię.

Nawet taki mały naród jak Czeczeni fenotypowo (to, co widać na oko), a więc również genotypowo, można dość wyraźnie podzielić na trzy grupy. Pierwsza i największa to właściwi Czeczeni, drugich trudno odróżnić od Ruskich, zaś trzeci podobni są do Mongołów. Nic dziwnego, że pierwsi wolą niepodległość z następującym po niej dołączeniem do Turcji (bo są za małe do utworzenia silnego państwa, no chyba że Emirat Kaukaski), zaś drudzy wolą pozostać razem z Rosją (z czego czerpią niemałe zyski, pod warunkiem że z nią nie walczą). Oczywiście, są też wyjątki. Np. Kadyrow i jego banda, ale na początku oni byli przecież rebeliantami, póki się nie sprzedali Putinowi, który dał im nie formalną, lecz realną niepodległość. Robią oni więc co chcą, w tym otwarcie łamiąc prawa rosyjskie, bez żadnych dla siebie konsekwencji i będąc dla zwykłych Czeczenów gorszymi od Rosjan, nawet ich armii. Stąd dość dziwny z pozoru fakt, że liczba uchodźców, w tym do Polski lub przez Polskę, jest wiele większa w obecnych „pokojowych” kadyrowskich czasach, niż za czasów wojny z Rosją.

Dla nas, nie Żydów („Gojów”, według ich terminologii) wszyscy Żydzi są tacy sami. Ale – nie dla nich. Ma to korzenie historyczne i genetyczne. Sefardyjczycy raczej pochodzą od prawdziwych Żydów, potomków Abrahama. Dokładniej zaś potomków Jakuba (Izraela) i dołączonych do nich później potomków Ezawa, bo potomkami Abrahama są również Arabowie, pochodzący od Izmaela, syna Hagari. Ale również wiele innych narodów, pochodzących od jego żon po śmierci Sary (Rdz 25: 1-6). Na przykład Grecy (1 Mch 12:21). Nic dziwnego zatem, że właśnie im przypadła rola „drugiego narodu wybranego” po tym jak pierwszy odrzucił swojego Mesjasza Jezusa Chrystusa. Nie chodzi o władzę w Kościele, która należy do Stolicy Apostolskiej w Rzymie (ale kiedyś np. w Awinionie), lecz o wypracowaniu podstaw chrześcijańskiej teologii w ciągu pierwszego tysiąclecia, wszystkich tych sporów, herezji i Soborów, na których w rezultacie zawsze zwyciężała prawda, co również Papież, autorytet którego nikt wtedy nie podważał, potwierdzał swoim podpisem. Oczywiście że wszystko to miało za bazę grecką filozofię i kulturę, ale ich pochodzenie od Abrahama, który otrzymał od Boga błogosławieństwo dla siebie i swego potomstwa (pod warunkiem jego wierności Bogu!) też nie jest przypadkowe. Istnieje również opinia, że Słowianie też są jego potomkami. Może dlatego właśnie oni zostali powołani do roli „trzeciego narodu wybranego”.

Tak więc o ile Sefardyjczycy (których wizualnie często trudno odróżnić od „Aryjczyków”) są potomkami starożytnych Żydów, o tyle Aszkenazyjczycy (w których „od razu widać Żyda”) tak naprawdę nimi nie są, ponieważ pochodzą od Chazarów. Jedynego narodu, który Żydom udało się „nawrócić” na swoja wiarę, niestety, już po odrzuceniu Chrystusa, więc Talmudyjską i antychrześcijańską. (Nie licząc kilku Afrykanów i jednej rosyjskiej wioski, która nie tak dawno w całości wyemigrowała do Izraela.) Chazarowie zaś mają tureckie korzenie, a więc typowo „azjatycki” wygląd, który wielu (zwłaszcza Polaków i Rosjan) uważa za typowo „żydowski” i z tego powodu różnych wałęsów-kwaśniewskich-kaczyńskich bierze za „swoich”, bo odróżnić na oko ich o wiele trudniej. Rzecz jasna, że w ciągu wieków trochę pomieszali się oni pomiędzy sobą i z innymi narodami, wśród których mieszkali, ale nie na tyle, żeby problem ten zniknął.

Nic dziwnego zatem, że z tych „swoich” („mordo ty nasza”) jedni niszczą Polskę prawie otwarcie (bo są patriotami nie naszego, a swojego, narodu, na rzecz którego działają), zaś drudzy mówią prawidłowo, lecz realnie robić nic dobrego dla (cudzego im) narodu nie chcą. Nawet nie chcą tak naprawdę władzy, bo robią wszystko, żeby tylko pozostać w opozycji. A kiedy przez nieuwagę do władzy jednak dochodzą, robią wszystko, żeby się jej jak najszybciej pozbyć. Jest to jeden z typowych żydowskich chwytów – wziąć rządy nad swoją opozycją, nawet potencjalną. Co więcej, jest im pisane samym taką opozycję tworzyć, o ile wiadomo, że ona i tak powstanie bez nich, więc trudno będzie ją wtedy kontrolować.

Chazarowie w swoim czasie (ponad tysiąc lat temu) tworzyli dość silne państwo, tzw. Kaganat Chazarski (stąd nazwiska Kogan, Kaganowicz itp.) Często najeżdżali oni na wtedy jeszcze dość słabą Ruś Kijowską. Ruscy, oczywiście, odpowiadali nie mniej krwawymi najazdami, aż w roku 965 Kniaź Światosław zupełnie ich rozgromił i sprzedał do niewoli Polakom. Nie chciał bowiem ich trzymać u siebie (i słusznie), bo dobrze ich znał, lecz chytrze podrzucił ich swoim konkurentom. Może miał na myśli, że kiedyś oni osłabią Polskę (no i się nie pomylił). Nic nie podejrzewający Polacy się zgodzili, bo nie poznali ich jeszcze na własnej skórze. Dalsza historia wszystkim dobrze znana (w odróżnieniu od początku całej tej afery, ściśle ukrywanego).

Chazarowie zaś, przyjąwszy talmudzki judaizm, nie chcieli pozostać „młodszymi braćmi”, lecz zdecydowali się na przejęcie władzy nie tylko nad „gojami” (w czym nie różnili się od „prawdziwych” Żydów), ale również nad samymi Żydami. Oczywiście że Sefardyjczykom nie mogło to się spodobać, ale jakoś godzili się z ich nowymi koncepcjami „teologicznymi” itp. Wszystko jednak gwałtownie się pogorszyło, kiedy Chazarowie („Aszkenazyjczycy”) zagarnęli władzę w Rosji w roku 1917 (Lew Dawidowicz Trocki-Bronsztejn, Łazar Mojsiejewicz Kaganowicz i prawie cała reszta „wiernych leninców”). Nawet Stalin, który ich później „sprzątnął”, sam pochodził od Żydów gruzińskich (dlatego objęto tajemnicą prawdę o jego ojcu). Zdobywszy władzę Chazarowie zaczęli fizycznie likwidować nie tylko elitę „gojów” (nawet po prostu ładnych gimnazjalistek), ale również swoich „starszych braci” – prawdziwych Żydów, którzy w Rosji byli w mniejszości. Większość bowiem Żydów pochodziła z Polski i terenów zachodnich, dokąd oni też trafili z Polski (w dalszej części Imperium Rosyjskiego mieszkać im było zabroniono). Tak więc włączenie Polski do Imperium w rezultacie wyszło bokiem samej Rosji, bo dostali razem z nią Chazarów, których kiedyś się pozbyli. Ostatni zaś urządzili im rewolucję żydowską („październikową”). W przeciwnym razie wszystko skończyłoby się na rewolucji masońskiej („lutowej”) kierowanej przez „prawdziwych Żydów”. Byłaby więc Rosja „normalnym” państwem demokratycznym jak reszta Europy, gdzie rządzą „prawdziwi Żydzi” przez masonerię, co byłoby złem o wiele mniejszym. Niestety, potomkowie Chazarów i Mongołów puścili wszystko w najgorszym kierunku.

Tak więc Chazarowie zaczęli likwidować „prawdziwych Żydów”. Stąd dziwne z pozoru uczestnictwo ostatnich w szeregach Białej armii i dalsza emigracja ze „swojego” państwa. A ponieważ w planach bolszewików zawsze była (i nadal, niestety, pozostaje) „Rewolucja światowa”, było oczywiste, że gdyby oni naprawdę doszli do władzy na całym świecie, „prawdziwych Żydów” czekała by całkowita zagłada. Ostatnim pozostał więc wybór – czekać na własną zagładę lub zlikwidować konkurentów, którzy stali się ich śmiertelnymi wrogami. Nic dziwnego, że wybrali oni to drugie rozwiązanie. Jako narzędzie wybrali Niemców (nazistów), którzy powiedzieli swojemu narodowi: patrzcie, co robią Żydzi w Rosji, jeśli nie chcecie czekać na taki los, musimy pierwsi ich zlikwidować. Zgoda była oczywista. Europa i Ameryka też to rozumiały i może dlatego nic nie robiły, żeby powstrzymać holocaust, chociaż o wszystkim wiedzieli. Ukraińcy zaś, którzy na własnej skórze doświadczyli krwawych chazarskich rządów, bardzo chętnie dołączyli do praktycznej „obsługi” obozów zagłady, w których Niemcy byli „tylko” kierownikami. Polska została wybrana też nie przypadkowo: było ich tu najwięcej i liczono na to, że ludność miejscowa, która dobrze ich znała, przymruży oczy (może właśnie stąd „Polskie obozy” w zachodnich mediach). Obozy te (Oświęcim, Majdanek itp.) były tak naprawdę filtracyjnymi łagrami. Sefardyjczykom dawano aryjskie dokumenty, z którymi oni spokojnie jechali do Niemiec (!), bo dobrze znali język niemiecki ze względu na jego podobieństwo do Jidysz, którym oni się posługiwali. Aszkenazyjczyków zaś do krematoriów lub ciężkiej pracy. Robili to (aryjskie dokumenty) tzw. „Sprawiedliwi wśród Narodów Świata”. Oczywiście że bywało i na odwrót – Sefardyjczycy trafiali do pieców, zaś z uratowanymi Aszkenazyjczykami (głównie dziećmi) był problem gdzie ich podziać ze względu na ich wygład.

Gdyby to była tylko historia sprzed kilkudziesięciu i kilkuset lat. Nie, problem ten nadal pozostaje gorącym, i według wielu proroctw Żydów czeka nowa, jeszcze większa niż holocaust zagłada (tym razem raczej rękoma Arabów, a może i nie tylko). Nie znając tych ich wewnętrznych porachunków trudno byłoby zrozumieć, dlaczego Żydzi, kontrolujący władze prawie na całym świecie, mieliby niszczyć „swoich”. A no żeby zlikwidować resztę Aszkenazyjczyków, którzy, według nich, mają za dużo wpływu nawet w samym Izraelu i nie tylko. Pierwszy bowiem holocaust nie dał do końca oczekiwanych rezultatów – przeszkodziła „braterska” Armia Czerwona. Oczywiście że zginie również wiele Sefardyjczyków, bo oprawcy nie będą badać krew, a tylko ją przelewać. Ale co ich to obchodzi, naprawdę „swoi” zostali uprzedzeni i już uciekają z Ziemi Obiecanej. Tak naprawdę wcale nie gwarantuje im to bezpieczeństwa. Pozostaną bowiem przy życiu, wedle proroctw, tylko ci Żydzi, którzy przyjmą jednak jako swojego Mesjasza Jezusa Chrystusa, a nie Antychrysta, którego już po cichu przyjęli i wkrótce narzucą reszcie świata. Obecnie więc dla nich sprawa prawdziwego nawrócenia to sprawa życia i śmierci. Nie jest to groźbą od ludzi, tylko ostatnim wołaniem dla nich nadal kochającego ich Boga.

Nas wszystkich też to dotyczy. Tym bardziej, że w ciągu ostatnich prawie stu lat konflikt pomiędzy Zachodem a Rosją jest w swojej istocie konfliktem pomiędzy Chazarami a Żydami. Owszem, obie te grupy, mając jednego szefa, diabła, dążą do tego samego celu – pełnej władzy nad całym światem. Ale chodzi im o to, kto będzie tą nową elitą. W rezultacie zaś tych ich porachunków cierpią setki milionów nic nie podejrzewających „gojów”. Nie zawsze, oczywiście, walka ta przyjmuje takie ostre formy. Ogólnie oni nawet bardzo dobrze ze sobą współpracują (mając wspólnego wroga – nas), ale przy okazji chętnie wsadzą nóż w plecy nie tylko narodom, wśród których żyją (np. Polska po wojnie), ale również sobie nawzajem, później zaś całą odpowiedzialność zwalą na „gojów”.

Michał Sybirak