APEL

do wszystkich, komu leży na sercu rychła
Intronizacja Chrystusa na Króla Polski

Każdy z nas, gdyby miał taką władzę, już dawno by to, oczywiście, zrobił. Niestety my na razie takiej władzy nie mamy, zaś ci, którzy taką władzę mają, bynajmniej „się nie śpieszą”. Na potęgę stawiają wszędzie „swoich ludzi” (co zresztą słuszne i zrozumiałe – inaczej nie da się realnie rządzić, tym bardziej wprowadzać „dobre zmiany”). Ale, jak widać, Jezus Chrystus do „swoich” u nich nie należy. Jest On NASZYM Panem i Przyjacielem, ale nie ICH (może mają innego „pana”?)

Jednak, wbrew pozorom, w tej sytuacji to właśnie my mamy „piłkę po swojej stronie” i nasze zadanie – jak najszybciej przekazać ją odpowiednim decydentom. W jaki sposób? Już teraz zacząć w tej intencji „szturm do Nieba”, a nie czekać, aż zrobi to ocalała reszta Polaków podczas zagrażającego Polsce krwawego ataku wrogów zewnętrznych i wewnętrznych. Na szczęście, to proroctwo jest „warunkowe”, a więc nie musi się spełnić, ale może. W dużej mierze teraz zależy to właśnie od nas – tych, którzy zdają sobie sprawę z powagi sytuacji oraz tego, że obronić nas może tylko nasz Bóg – Jezus Chrystus, o ile zostanie oficjalnie ogłoszony Królem Polski, a nie „sojusznicy”, których tak naprawdę prawie nie mamy.

Ale co możemy zrobić konkretnie, przecież i tak się modlimy, a mamy jeszcze inne obowiązki. Owszem, w żadnym wypadku nie można zaniedbywać obowiązków stanu (inaczej modlitwa staje się jałową). Jednak coś zrobić dodatkowo możemy. Na przykład, „obciążyć” tą intencją „wolne” (od innych konkretnych intencji) modlitwy. Kto może, niech się modli po łacinie. Ofiarować w tej intencji swój post (chodzi o post konkretny, np. taki, o jaki prosi nas Matka Boża w Medjugorie ). Najbardziej zaś „wagowym wkładem” jest ten, który w ogóle nie wymaga dodatkowego czasu ani wysiłku – ofiarowanie w tej intencji wszystkich cierpień oraz najmniejszych „krzyżyków”, których przecież i tak nikomu z nas nie brakuje. Swoich własnych oraz najbliższych (np. dzieci oraz osób starych). Zarówno fizycznych, jak i moralnych oraz duchowych (także zniewagi, niepowodzenia oraz trudności materialne i inne). Nie chodzi o to, żeby nic nie robić, żeby się pozbyć lub zmniejszyć te cierpienia (np. leczyć chorobę). Ale, zamiast szemrać, z pokorą to przyjąć i ofiarować Bogu w tej intencji, kontynuując jednocześnie odpowiednie działania. Wskazane są również dobrowolne wyrzeczenia. Niby to takie proste i oczywiste, i każdy o tym wie, ale kto z nas konsekwentnie to robi? Robić zaś to wszystko trzeba samemu oraz zachęcać do tego innych – osobiście, oraz po prostu przekazując informacje z pomocą środków współczesnej komunikacji (np. Internetu).

Nie wiadomo, ile potrzeba czasu i wysiłku, żeby osiągnąć sukces. Oczywistym jednak jest to, że im więcej ludzi się w to zaangażuje, i im więcej każdy z nas z siebie da, tym stanie się to szybciej i bezbolesnej. Bardzo poważną sprawą więc jest nie zniechęcać się i nie ustawać aż do skutku. To znaczy do konkretnego i realnie przeprowadzonego Uroczystego Aktu Intronizacji przez Prezydenta i Rząd oraz przedstawicieli Episkopatu i Narodu, a nie same „obiecanki”, nawet ze wskazaniem konkretnej i bliskiej daty.

Na ile to wszystko realne? Pytanie jest ważne, bo przecież nikt nie będzie chętnie robić tego, w co sam nie bardzo wierzy. Nawrócenie całego narodu jest rzeczą bardzo pożądaną, ale raczej mało realną (co nie znaczy, że niemożliwą). Na szczęście, dla Aktu Intronizacji wystarczy nawrócenie (a przynajmniej zgoda) dosłownie garstki decydentów (co już jest całkiem realne). Na przykład tych z otoczenia Prezydenta, kto mu przeszkadza (bo sam on już jest za Intronizację, a nawet w tym kierunku działa). . Oraz przynajmniej jednego Posła (tego, kto weźmie na siebie i doprowadzi do skutku inicjatywę. Oraz kluczowych decydentów wśród Episkopatu. A także „neutralizacja” zagorzałych przeciwników Intronizacji (np. kard. Dziwisza). No i wpływ na postawę tych, które realnie (niekoniecznie formalnie) rządzą Polską i o których my raczej nie mamy pojęcia – ale Pan Bóg dobrze wie, kim oni są i którzy też są w Jego zasięgu. Nas zaś nie jest aż tak mało (co pokazały chociażby ostatnie wybory), więc musimy dać radę. Oprócz tego, w historii nie brakuje przykładów, kiedy o losach swego narodu decydowała garstka gorliwych i zdecydowanych patriotów, a nie obojętna masa. Zwłaszcza – przy wsparciu Nieba. A to akurat mamy zagwarantowane.

„ Ojcze Niebieski, błagam Cię i proszę, wysłuchaj naszego wołania - wołania całego Polskiego Narodu. Tak bardzo pragniemy, aby Nasz Pan i Zbawca Jezus Chrystus został uznany Królem naszego Narodu i państwa. Polecamy Ci wszystkich tych, którzy mają zamknięte serca i nie chcą przyjąć królowania Pana Naszego Jezusa Chrystusa. Błagamy Cię, Ojcze Niebieski, wysłuchaj naszego wołania i dotknij wszystkich tych serc, aby się otworzyły na wielką Miłość Bożą, aby zapragnęły przyjąć Pana i Zbawcę, Twojego Syna Jezusa Chrystusa. Oto my - dzieci Twoje - błagamy Cię o tę wielką łaskę, aby Twój Syn był przyjęty przez cały Polski Naród, aby został uznany Panem i Władcą, aby ludzkie serca uwielbiały Jego Święte Imię. Ojcze Niebieski, wysłuchaj naszego wołania i spraw, aby to się mogło dokonać, aby te wszystkie łaski, przygotowane dla naszego Narodu, mogły na nas spłynąć. Abyśmy się stali Królestwem Twego Syna, aby On mógł nas prowadzić do wiecznej szczęśliwości, abyśmy tam doszli i spotkali się z Tobą na wieki. Amen.”